Na mapie IMGW ponad pół Polski było zaznaczone kolorem pomarańczowym. Oznaczało to alert pogodowy i ostrzeżenie przed burzami. Co chwila do ludzi przychodziły sms-y z ostrzeżeniem i radą, żeby lepiej zostać w domu.
I – podkreślmy – były to uprawnione, bo burze nadeszły momentalnie i były bardzo silne.
Ściana wody
Z minuty na minutę pogoda zaczynała się pogarszać, żeby w końcu z nieba spadła ściana deszczu, a wraz z nią wzmógł się wiatr. Porywał kawiarniane parasole, przewracał stoliki, łamał drzewa. Ulice stawały się rzekami, w których grzęzły samochody.
Państwowa Straż Pożarna właśnie podała, że w związku w burzami interweniowała aż 2547 razy.
„Najwięcej zdarzeń miało miejsce w województwie wielkopolskim – 877 , mazowieckim – 765, łódzkim – 290 oraz dolnośląskim – 221” – raportują strażacy.
Co do Wielkopolski, to najwięcej zdarzeń miało miejsce w powiecie ostrowskim – 340, kaliskim 135, jarocińskim 100 oraz pleszewskim 75.
Na Mazowszu najwięcej pracy strażacy mieli w Warszawie – ok. 700, a także w powiatach pruszkowskim – 200, grodziskim – 130 oraz mińskim – 90.
Jeszcze może zagrzmieć
Z najnowszych map IMGW wynika, że burze przechodzą, ale jeszcze nie przeszły. Alerty wciąż obowiązują dla części Mazowsza (Warszawa), Podlasia (Białystok), Lubelszczyzny (Chełm, Zamość) i Podkarpacia (Przemyśl).
Komentarze