Na liście startowej znalazło się ponad 1600 osób (covid sprawił, że tym razem niewielu z zagranicy). Start i metę umiejscowiono na Rynku, tuż przy Ratuszu. Po rozgrzewce uczestnicy biegu i kibice odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego, po czym Krystyna Stachowska, zastępca prezydenta Miasta Rzeszowa, chwyciła za pistolet startowy. Biegacze ruszali na trasę w trzech turach, co trzy minuty (o przynależności do danej grupy decydowała klasa sportowa). Połowa uczestników miała na sobie białe, połowa czerwone koszulki. Na sam koniec na starcie pojawiło się kilkunastu zawodników i zawodniczek połączonych kilkudziesięciometrowej długości flagą narodową i w ten sposób pokonali 10 kilometrów.
Nie ma się co bać
- Mocno wiało, ale nie zwiało mnie z trasy – uśmiechała się za metą sympatyczna sportsmenka Resovii. - Prawdę mówiąc ten wiatr aż tak bardzo nie przeszkadzał. Bo właśnie tam, gdzie wiało najmocniej było to tak fajnie zrobione, że jedni zawodnicy biegli w jedną stronę, a drudzy po nawrotce wracali. Widzieliśmy się, uśmiechaliśmy się do siebie, motywowaliśmy, przybijaliśmy sobie piątki.
Pani Matylda nie osiągnęła najlepszego wyniku w historii swych startów w rzeszowskiej „dysze", ale po wszystkim promieniała radością. - Owszem, swego czasu osiągnęłam wynik o blisko trzy minuty lepszy, ale wtedy byłam w olimpijskiej formie. – zapewniała rzeszowska zawodniczka, która w tym roku zakończyła karierę w biegach na 3 tysiące z przeszkodami. - Dziś jednak nie patrzyłam na zegarek. Atmosfera biegu była fantastyczna, entuzjastyczna, niosła nas na trasie. Pogoda dopisała. Było słonecznie, wręcz idealnie. Nie bójmy się ośmiu, dziewięciu stopni. Biega się wtedy dużo łatwiej, jest to pozytywne dla układu oddechowego. Właśnie w takiej temperaturze łatwiej jest podjąć wysiłek fizyczny.
Olimpijka Resovii nie planuje już w tym roku żadnych startów, jednak z bieganiem nie ma zamiaru się rozstawać. - Teraz wrzucam na luz, ale w nowym roku wrócę do systematycznych treningów, na trasy, tyle że właśnie w imprezach ulicznych. Na tyle, na ile będę mieć czas, będę biegać, startować, głównie w zawodach lokalnych. Będę to teraz robić dla pasji. Skoncentruję się na dystansach pięć, dziesięć kilometrów, półmaraton również. Maraton? Jeszcze nie teraz, jest na to za wcześnie, ale kiedyś na pewno podejmę to wyzwanie – dodała na koniec biegaczka z Rzeszowa.
Rzucił palenie i zrzucił kilogramy
Kamil Kaczmarek biegać zaczął cztery lata temu, aby łatwiej rzucić palenie i pozbyć się zbędnych kilogramów. - Udało się lepiej niż się spodziewałem. Papierosy poszły w odstawkę, a do tego ubyło mi przez ten czas dwadzieścia pięć kilogramów – mówił za metą 34-letni bohater imprezy, któremu Rzeszów bardzo dobrze się kojarzy. - W tym roku, przy okazji maratonu rzeszowskiego, odbył się bieg na pięć kilometrów i udało mi także wygrać. Rok temu byłem pierwszy w rzeszowskim półmaratonie, a w tym roku drugi, za Słowakiem. Mam dwieście kilometrów do przejechania, ale chętnie tu wracam i na pewno nie jestem w Rzeszowie ostatni raz.
Na trasie późniejszy zwycięzca dość szybko ustawił sobie bieg. - Do trzeciego, może czwartego kilometra Patryk nie odpuszczał, ale w końcu nie wytrzymał tempa, z czasem zobaczyłem, że jest daleko za mną i mogłem już biec swobodnie. Jeśli chodzi o wynik, przez pewien czas myślałem, żeby osiągnąć lepszy, ale sześć kilometrów pod wiatr zrobiło swoje - wyjaśniał triumfator imprezy, który na życie zarabia jako magazynier. - Często trzeba pracować w sobotę, czasem w niedzielę. Nie jest łatwo pogodzić to z treningami, ale jak widać, radzę sobie – dodał na koniec.
Wycieczka na Cypr
Monika Kaczmarek była faworytką zawodów (mistrzyni Polski w biegu na 5 km) i wygrała w cuglach. Na co dzień pracuje w korporacji. - W dziale marketingu – powiedziała nam za metą. - Jeśli chodzi o sam start, przyspieszyłam po piątym kilometrze. Było już z wiatrem, trochę łatwiej. Czułam jednak na plecach oddech drugiej zawodniczki, więc musiałam być czujna. Pogoda była ładna, ale nad Wisłokiem wiatr dawał się we znaki. Trzeba też było uważać na krótkim odcinku po bruku. W Rzeszowie nie biegałam jeszcze dyszki. Mam trochę daleko, ale to ładne miasto. Przyjechałam, wygrałam, więc cieszę się bardzo. Wygraną przeznaczę na urlop (najlepsi skasowali po 800 złotych – przyp. red.). Wybieram się na Cypr.
Podczas biegu zorganizowano charytatywną akcję "biegnę dla Rozalki i Patryka". Prawie 5-letnia Rozalka choruje na dziecięce porażenie mózgowe i napięcie mięśniowe stopniowo zabiera jej sprawność prawej nóżki i psuje biodro. Dziewczynka potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji i sprzętu do funkcjonowania.12-lat Patryk urodził się z także z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym, przez co nie może samodzielnie chodzić i porusza się głównie na wózku inwalidzkim. Pilnie potrzebuje operacji ortopedycznej, na którą zbierane są środki.
Tomasz Ryzner
Komentarze