– Ta ustawa jest ważna nie tylko dla pacjentów, ale w ogóle dla całego systemu ochrony zdrowia. Wprowadza ona rozwiązania, które w krajach skandynawskich określane są mianem systemem no-fault – tak Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta, komentuje uruchomienie Funduszu Kompensacyjngo Zdarzeń Medycznych.
Co to jest?
Chmielowiec wyjaśnia w serwisie rynekzdrowia.pl, że to szybki system odszkodowawczy. Kiedy podczas leczenia dojdzie do błędu lekarskiego, pacjent nie będzie musiał kierować swoich roszczeń do placówki medycznej. Nie będzie musiał także iść do sądu. Będzie za to mógł się skierować do Funduszu.
– W przypadku pozytywnej decyzji, po zaopiniowaniu przez zespół ekspertów pacjent otrzyma należną kwotę odszkodowania, która zrekompensuje mu doznane szkody – tłumaczy Chmielowiec.
Maksymalna kwota: 200 tysięcy złotych
Jednak maksymalna kwota, jaką można uzyskać, to 200 tys. zł. Ma to swoje zalety i wady.
Na plus trzeba zaliczyć to, że przewidziana procedura jest szybka. Do tej pory, kiedy takimi sprawami zajmowała się prokuratura i sądy, procesy trwały latami. Minusem jednak może być fakt, że w sądzie można starać się o większe pieniądze. W przypadku Funduszu można otrzymać maksymalnie 200 tys. zł.
Jest jeszcze jeden haczyk. Jeżeli ktoś skorzysta z takiej opcji, czyli skieruje sprawę do Funduszu, to zamyka mu to drogę do innych form uzyskania odszkodowania od szpitala.
– To z kolei jest niezmiernie ważne dla personelu medycznego, dla jego poczucia bezpieczeństwa, żeby nie było takiego przekonania, że personel medyczny jest pod pręgierzem odpowiedzialności karnej – tłumaczy rzecznik.
Komentarze