Przypomnijmy. Rząd sprowadzał zagraniczny węgiel jesienią, kiedy ceny dochodziły do 4000 zł za tonę. Teraz w składach zaczynają się od ok. 1100 zł. To dużo mniej niż cena, po której węgiel mogą sprzedawać samorządy.
Problem goni problem
Kłopot w tym, że samorządy nie mogą ot tak, zmienić sobie ceny, którą narzucił im rząd. Poza tym zgodnie z ustawą mogą go sprzedawać tylko odbiorcom indywidualnym. Tyle że w tym czasie rynek się zmienił, a rząd zdaje się tego nie dostrzegać. I zostawia samorządowców samych sobie.
Wiele osób, które węglem ogrzewają domy, uważało cenę w granicach 1600-2000 zł za tonę, oferowaną przez rząd na przełomie roku, za atrakcyjną. Dlatego „państwowy” węgiel szybko schodził. Było go jednak tyle, że nie wszędzie wszystko udało się sprzedać. To, co zostało, zalega teraz w magazynach.
Pomidory do każdej tony
Dziś sprzedaż węgla mieszkańcom w cenach zależnych od określonych poziomów (w zależności od lokalizacji i kosztów od 1600 do 2000 zł) jest bardzo trudna. Z prostego powodu: w prywatnych składach węgiel można kupić nawet o kilkaset złotych taniej.
Samorządy cen nie mogą zmienić, ale opału chcą się pozbyć. Żeby to zrobić, muszą wykazać się sporą kreatywnością. Jeden z nich – jak podał portal gazeta.pl – podzielił się bardzo nietypowym pomysłem. Do każdej sprzedawanej tony węgla dołącza... karton pomidorów.
Zostawieni sami sobie
Dlatego wielu samorządowców uważa, że to rząd powinien pomóc im teraz w pozbyciu się węgla. Liczą na zmiany w prawie, które umożliwią im sprzedaż „rządowego” węgla zarówno indywidualnym odbiorcom, jak i instytucjom komunalnym oraz organizacjom pozarządowym.
Najprościej byłoby, gdyby państwowe spółki, które wcześniej dostarczyły węgiel, teraz go odebrały. Na to na razie nie ma jednak nadziei.
W sumie nie wiadomo, ile węgla jest jeszcze w samorządowych magazynach. Ministerstwo Aktywów Państwowych Sasina, przypomina portal, miało przedstawić takie dane na początku lipca. Do tej pory nie podało tych informacji.
Komentarze