„W nocy klienci kilku internetowych sex shopów otrzymali e-maila od włamywacza, który wykradł ich dane, i szczegóły zamówień. Szantażysta w wiadomości cytował co konkretnie kupili, informował, że zna adres wysyłki, i żądał zapłaty 500 PLN za usunięcie ich danych z wykradzionych baz, których zawartość za kilka dni zamierza upublicznić” – alarmuje serwis niebezpiecznik.pl.
Atak na sex shop i niepokojące maile
Portal potwierdza, że do ataku faktycznie doszło i nie jest to żart. I nie pierwszy taki przypadek, bo już w 2016 i 2020 roku ktoś wykradł dane użytkowników serwisów erotycznych i pornograficznych.
Teraz jednak hakerzy odzywają się do klientów zaatakowanych sklepach. Otrzymują oni niepokojące maile.
„Posiadam dane teleadresowe podane podczas składania zamówienia. Proszę wpłacić równowartość 500 zł do pierwszego października 2024 roku na adres [ADRES PORTFELA] B i t c o i n a można nabyć anonimowo za gotówkę w lokalnym kantorze walut wirtualnych. Zrealizowanie płatności to usunięcie wszystkich Państwa danych przed publikacją” – proponuje szantażysta.
Takich wiadomości Niebezpiecznik dostał już kilkadziesiąt.
Co robić?
Nie należy oczywiście płacić, ale trzeba liczyć się z tym, że dane dotyczące zakupów zostaną ujawnione gdzieś w sieci. Dla osób, dla których sprawy seksualne są krępujące, może to być problem.
„Dlatego na przyszłość sugerujemy zakupy przy użyciu tymczasowych adresów e-mail i do paczkomatu (nie tylko w sex-shopach). Zazwyczaj nie trzeba na takiej ścieżce podawać swojego numeru telefonu, bo wszystko spływa na e-maila, kod do paczkomatu też.
A gdyby podanie numeru było konieczne, to można zawsze podać tymczasowy numer komórkowy. Jest wiele aplikacji, które generują takie numery i jeszcze więcej innych aplikacji i technik, które pozwalają bardziej zwiększyć naszą prywatność w internecie” – radzą eksperci.
Komentarze