Domy jednorodzinne do 70 mkw. bez pozwolenia na budowę miały ułatwić Polakom spełnienie marzenia o własnym kącie. Nie okazały się jednak – jak prognozowano – sukcesem. Statystyki nie dają powodu do optymizmu.
Inwestorzy nie walą drzwiami i oknami
Według danych Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego – jak podał portal prawo.pl – w 2023 r., wydano 73 794 pozwolenia na budowę domów jednorodzinnych. W tym samym starostwa otrzymały tylko 906 zgłoszeń budowy domów do 70 mkw.
Nie zaskoczyło to ekspertów, którzy od chwili startu tego programy wróżyli mu klapę. Nie pomogły nawet zmiany wprowadzone do ustawy przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii. W ocenie portalu te zmiany okazały się kosmetyką, która dla inwestorów niewiele zmieniała.
To główny powód, dla którego nie pchają się oni drzwiami i oknami. Mimo że na papierze budowa takiego domów jest atrakcyjną propozycją.
O co zatem chodzi?
O pozorne tylko uproszczenia. „Przepisy dotyczące tzw. uproszczonego zgłoszenia budowy domów są wadliwe i zawierają pułapki dla inwestorów” – czytamy w serwisie.
Co to znaczy? Na przykład to, że dom bez pozwolenia nie oznacza, że nie potrzeba już decyzji innych instytucji. Poza tym musi być on także zgodny z innymi przepisami.
Efekt? Na przykład taki, że powiatowy nadzór budowlany zawsze może zakwestionować zgodność wykonanych prac budowlanych np. z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Inspektor nadzoru może nawet nakazać rozbiórkę takiego budynku.
Powodów jest więcej
Dom do 70 mkw. trzeba wybudować także zgodnie z kupionym projektem. Nie można go modyfikować. W praktyce jest to jednak trudne do zrealizowania.
Co więcej, kiedy zgłaszamy budowę domu do 70 mkw., musimy dołączyć te same dokumenty, które są potrzebne przy budowie większego domu z pozwoleniem.
Jedyna różnica to brak obowiązku angażowania kierownika budowy i prowadzenia dziennika budowy.
Dlatego inwestorzy – podsumowuje prawo.pl – wolą pozwolenie na budowę.
„Choćby dlatego, że wymaga go bank, udzielając kredytu na budowę domu” – podsumowuje portal.
Komentarze