Policja zatrzymała 74-letnią kobietę z miejscowości Dąbrowa Zielona.
– To osoba będąca dalszą rodziną Jacka J. Ta pani została zatrzymana w swoim domu. Udostępniała w nim jedno z pomieszczeń ukrywającemu się – mówi Onetowi komisarz Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach.
Tym ukrywanym mężczyzną był Jacek Jaworek, a Dąbrowa Zielona znajduje się blisko wsi Borowce, gdzie doszło do straszliwej zbrodni.
Zabójstwo rodziny
10 lipca 2021 r. we wsi Borowce koło Częstochowy zabił on swojego brata, jego żonę i ich nastoletniego syna. Młodszy przeżył, bo schował się za kanapą. Sprawca oddał 10 strzałów z broni.
Po tym mordzie Jaworek zapadł się pod ziemię.
W połowie lipca tego roku w Dąbrowie Zielonej znaleziono ciało mężczyzny. Od początku wyglądało na to, że to właśnie Jaworek postanowił odebrać sobie życie. Według nieoficjalnych informacji mógł pójść na grób swoich ofiar, a następnie podjechać na boisko i tam oddać dwa strzały. Drugi był śmiertelny.
Żeby jednak ze 100-procentową pewnością ustalić, że to zabójca z Borowców, trzeba było testów DNA.
Po tygodniu od znalezienia ciała prokuratura potwierdziła, że jest to Jacek Jaworek.
I od tego czasu zaczęły się poszukiwania jego wspólników – osób, które pomagały mu się ukryć.
Śledczy właśnie wskazali winną
Zdaniem śledczych tą osobą była 74-letnia ciotka Jaworka. Ciotka – zaznaczmy – także jego brata, który został zastrzelony trzy lata temu.
Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie informuje, że kobieta została przesłuchana i złożyła zeznania. Ma zostać tymczasowo aresztowana na trzy miesiące.
– Ta pani ukrywała Jacka J. na pewno w okresie bezpośrednio poprzedzającym jego samobójczą śmierć. Zatrzymanej zarzucamy przestępstwo z artykułu 239 § 1 Kodeksu karnego. Dotyczy on utrudniania śledztwa prowadzonego przeciwko Jackowi J. poprzez jego ukrywanie przed organami ścigania. Przesłuchano ją w charakterze podejrzanej. Przestępstwo to zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności – podaje prokurator.
Szok we wsi
Sąsiedzi 74-latki są w szoku. Mówią, że w miejscowym kościele był pogrzeb brata Jaworka oraz jego żony i syna. Miejscowi snują domysły, że jeżeli wtedy zabójca ukrywał się u ciotki, to mógł słyszeć kazanie, bo dom ciotki znajduje się blisko kościoła.
- Ja nie mogę uwierzyć, że ukrywała go tak bliska krewna. Ciotka, nawet nie wiem, czy nie matka chrzestna – opowiada jeden z sąsiadów.
I dodaje: – Z jednej strony to nie powinno dziwić. Ciotka kochała Jacka Jaworka i chciała go chronić. Ale z drugiej strony przecież on nie zabił kogoś dla tej kobiety obcego, tylko innego jej siostrzeńca, jego żonę i ich syna, czyli dla tej pani ciotecznego wnuka. Ależ ona musiała mieć przez ten cały czas wielki dylemat moralny z powodu tego, co robi.
– Ta kobieta nosiła kwiaty i znicze na grób jednego z siostrzeńców, po czym wracała do domu i gotowała jedzenie drugiemu – jego mordercy – podsumowuje sąsiad.
Komentarze