Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy karę dożywotniego pozbawienia wolności dla Magdaleny C. Jednocześnie uchylił zastrzeżenie sądu pierwszej instancji, który zdecydował, że kobieta będzie mogła się starać o warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbywania reszty kary po upływie 50 lat.
Teraz – a najnowszy wyrok jest prawomocny – wyjście zza krat będzie możliwe po 25 latach.
Trzy ciosy nożem
To sprawa, która wstrząsnęła Polską. Do rodzinnej tragedii w Wielkopolsce doszło 4 maja 2021 roku. 26-letnia wówczas Magdalena C. udusiła swoją 3-letnią córkę, a potem 3 razy ugodziła ja nożem kuchennym w okolice serca. Później zadzwoniła do znajomego i opowiedziała, co zrobiła.
Ciężko ranna dziewczynka zmarła w czasie operacji w szpitalu. Jak przyznali wówczas lekarze, 3-latka miała bardzo głęboką ranę kłutą serca.
Sędzia nie miał wątpliwości, obrońca tak
W marcu tego roku zapadł pierwszy wyrok. Sąd uznał, że zabójstwo nie było przypadkowe. Że to nie był efekt jakichś zaburzeń. Sędzia mówił, że kobieta działała w sposób „przemyślany, wcześniej zaplanowany i przygotowany oraz rozciągnięty w czasie”.
Kobieta podczas śledztwa mówiła, że chciała zabić najpierw dziecko, a potem siebie, ale po zranieniu córki, nie była w stanie targnąć się na swoje życie.
– Nie zgadzam się z tym wymiarem kary, jak i z orzeczeniem, czego wynikiem będzie złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku i prawdopodobnie apelacja – zapowiadał kilka miesięcy temu Jarosław Brzozowski, obrońca Magdaleny C.
Sąd odrzuca linię obrony
Obrona chciała, aby w apelacji uznać kobietę za chorą psychicznie. Sąd jednak doszedł do wniosku, że jest inaczej. Sędzia Marek Kordowiecki podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że materiał dowodowy zebrany w sprawie wskazuje na dokonanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Zaznaczył, że Magdalena C. w czasie popełnienia zarzucanego i przypisywanego jej czynu była osobą w pełni poczytalną. Mimo że cechują ją zaburzenia osobowości, to jednak „oskarżona nie jest osobą chorą psychicznie".
Kobieta zaraz po zabójstwie zadzwoniła do swojego znajomego Henryka G. Wprost powiedziała, że zabiła swoje dziecko.
– Skoro oskarżona doskonale wiedziała, że dziecko nie żyje w chwili, gdy dzwoniła do Henryka G., to nie można budować na tej podstawie linii obrony, że oskarżona w ten sposób, dzwoniąc, chciała ratować swoje dziecko – jest to po prostu nielogiczne, sprzeczne wewnętrznie i absolutnie niezasługujące na uwzględnienie – podkreślił sędzia.
I dodał: – Trzeba tym bardziej powiedzieć, że oskarżona to, że chciała ratować swoje dziecko, wyjaśniała dopiero na dalszym etapie postępowania. Pierwotnie absolutnie na ten temat nie wspominała.
Komentarze