Poniedziałkowe orędzie Andrzeja Dudy rozwiało wątpliwości co do tego, kto jego zdaniem ma zostać nowym premierem. Prezydent postawił na PiS i Mateusza Morawieckiego, dotychczasowego premiera.
– Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu. Tak jak zapowiadałem w trakcie kampanii wyborczej i tak jak to zawsze miało miejsce od czasu uchwalenia obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej – tak tłumaczył swoją decyzję prezydent.
Prezydent wyjaśnił swoją decyzję
Problemem jednak jest to, że PiS w nowym Sejmie będzie miało 194 posłów, czyli daleko do samodzielnej większości. Ma też prawie zerowe szanse na wejście z kimkolwiek w koalicję.
Po drugiej stronie jest zwycięska opozycja: Koalicja Obywatelska ze 157 mandatami, Trzecia Droga – z 65 i Nowa Lewica z 26. Wspólnie są w stanie zagłosować za gabinetem, na czele którego stanie Donald Tusk. Rozmowy koalicyjne są w toku.
– Zarówno reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości, które uzyskało najlepszy w wyborach wynik, jak i Koalicji Obywatelskiej, która zajęła drugie miejsce, przedstawili mi swoich kandydatów na premiera i wyrazili wolę utworzenia rządu – mówił Duda, zanim wskazał Morawieckiego.
Tłumaczył, że i PiS, i komitety koalicyjne zapewniły go, że będą mieli w Sejmie większość.
Te stwierdzenia dość szybko da się zweryfikować, bo już 13 listopada. Tego dnia nowy Sejm zbierze się po raz pierwszy, a obrady poprowadzi – także wskazany przez prezydenta – polityk PSL Marek Sawicki.
Plan B
Na razie jest mało prawdopodobne, żeby posłowie zagłosowali za Mateuszem Morawieckim jako premierem. Co się wówczas stanie? Konstytucja RP precyzyjnie to reguluje. Jak wyjaśnił to prezydent, „w kolejnym kroku to Sejm wybierze kandydata na premiera, a ja niezwłocznie powołam go na to stanowisko”.
Formalnie jednak wygląda to tak, że Sejm będzie miał jeszcze – do 25 grudnia – czas na wybranie premiera oraz członków rządu bezwzględną większością głosów.
Jeżeli jednak Sejm nie wybierze premiera, to ten przywilej wraca do prezydenta. Decyzja ma zapaść do 8 stycznia.
Następnie w ciągu 14 dni szef rządu musi uzyskać votum zaufania w Sejmie. Jeżeli tak się nie stanie, to prezydent musi skrócić kadencję Sejmu i rozpisać nowe wybory parlamentarne.
Jakoś nie ma zaskoczenia
„Misja, jaką powierzył mi Andrzej Duda to wielki zaszczyt, ale i wyzwanie. Dziękuję prezydentowi za zaufanie. Zapraszam do współpracy wszystkich parlamentarzystów, którzy na pierwszym miejscu stawiają Polskę” – tak orędzie prezydenta skomentował na platformie X Mateusz Morawiecki.
Jego największy konkurent, czyli Donald Tusk skomentował decyzję Dudu na spotkaniu z mieszkańcami Jagodna, sławnej dzielnicy Wrocławia, która w wyborach głosowała do 3 nad ranem. Zwrócił uwagę, że ta niczego zmienia, wydłuża natomiast cały proces powołania nowego rządu. A to zabiera bezcenny czas, którego Polska nie ma.
Zapowiedział także, że dziś (wtorek 7 listopada) spotka się z politycznymi partnerami, czyli liderami Trzeciej Drogi. A opinie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza są znane.
„Niewiele oczekując, nigdy się nie zawiodłem” – napisał na portalu lider Polski 2050.
A prezes PSL przypomniał: „Partie Paktu Senackiego są gotowe do wzięcia odpowiedzialności za Polskę”.
Komentarze
Marcin Horała z PiS, pełnomocnik rządu s. CPK: – Myślę, że ze strony prezydenta to jest to taki gest docenienia tej formacji, która jest politologicznym zwycięzcą tych wyborów. Uważam, że stało się dobrze, ten zwyczaj został zachowany. Przed nami trudna misja, ale będziemy prowadzić rozmowy.
Katarzyna Lubnauer, posłanka KO: – Pan prezydent nie wyszedł poza rolę człowieka PiS. Wybrał partię, a nie Polskę. Zapomniał powiedzieć, że kandydaturę Donalda Tuska na premiera poparły również Lewica i Trzecia Droga. Myślę, że zrobił to specjalnie.
Marcin Kierwiński, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej: – Partyjny prezydent na usługach Kaczyńskiego przedłuża agonię PiS o kilka tygodni. Fundując Polakom niesmaczny spektakl, który tak naprawdę osłania ostatni skok na kasę ze strony PiS.
Leszek Miller, były premier: – Mam wrażenie, że prezydent Duda myśli o przejęciu schedy po Jarosławie Kaczyńskim. Zapewne będzie chciał być szefem PiS, ale żeby to się stało, on nie może wręczyć nominacji Donaldowi Tuskowi, bo wtedy traci w oczach swoich sojuszników wszystko.
Komentarze