Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pobity ksiądz wygrywa w sądzie. Ta sprawa ma jednak drugie dno

Pan Adam musi zapłacić za pobicie księdza Pawła. Tak zdecydował sąd. W tej sprawie jest jeszcze kobieta i życia rodziny zamienienie w piekło.
Pobity ksiądz wygrywa w sądzie. Ta sprawa ma jednak drugie dno
Ksiądz Paweł jest obecnie emerytem. Do winy się nie przyznaje

Autor: iStock

Ona ma na imię Iwona. Jej mąż to Adam, a ksiądz ma na imię Paweł. Wszystko wydarzyło się Ostrzeszowie w diecezji kaliskiej.

Sąd właśnie skazał pana Adama na 500 zł nawiązki na rzecz duchownego. 

– Nie zgadzam się z takim wyrokiem. Nie wyobrażam sobie płacenia człowiekowi, który zniszczył życie mojej rodziny. Żona do dziś korzysta z opieki psychiatry, jeździ na terapię. To głęboko niesprawiedliwe – powiedział skazany „Gazecie Wyborczej”.

Osaczył swoją parafiankę

Ta historia zaczęło się kilka lat temu. Ksiądz znał panią Iwoną. Osaczał ją, molestował seksualnie. Na polecenie duchownego kobieta miała doprowadzać się do orgazmu. Ksiądz uzależniał panią Iwoną od siebie. I wykorzystywał to. Obłapiał, kładł ręce na piersi, a jej dłoń na swoim kroczu. Wpychał język do ust.

Ten wyrok dotyczy jednak innej sprawy.

Lekarka: krwiak na ciele księdza nie był świeży

W lutym 2018 roku ksiądz Paweł był przesłuchiwany w prokuraturze. Po wyjściu z budynku spotkał pana Adama. Ten nie przebierał w słowach i trącił barkiem duchownego. 

– Kiedyś się spotkamy i nie będzie przy tobie obrońcy – miał wówczas rzucić w kierunku księdza.

Następnego dnia duchowny zgłosił się do lekarza. Mówił, że został uderzony w twarz i kopnięty w nogę. Miał krwiaki. Zawiadomił o sprawie policję.

To właśnie ślady pobicia były najważniejszym dowodem w sprawie, ale gazeta zaznacza, że biegła lekarka oceniła, że krwiak na ciele księdza nie był świeży i jej zdaniem mógł powstać od uderzenia lub przy upadku ze schodów.

Poznali się na pielgrzymce

Iwona poznała księdza Pawła w 2017 r. na pielgrzymce do Częstochowy. Stał się jej przewodnikiem duchowym. Kobieta pomagała mu na plebanii – sprzątała i gotowała. Z czasem ta relacja stawała się coraz dziwniejsza. Ksiądz kazał kobiecie mówić na siebie „tato”, a to był dopiero wstęp to tego, co miało wydarzyć się później.

Kiedy sprawa wyszła na jaw, ks. Paweł został przeniesiony do domu księży emerytów. Proces duchownego trwa. Zarówno kanoniczny, jak i karny. 

Ksiądz nie przyznaje się do winy i twierdzi, że Iwona się w nim zakochała oraz, że sprowadziła go na „złą drogę”. Przyznał jednak, że pytał kobietę: „czy boli ją c...a”, a kiedy tracił cierpliwość, nazywał ją „po...ą”.

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama Drukarnia Rzeszów