Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Powiat Rzeszowski

Major Maria Mirecka- Loryś we wspomnieniach Tomasza Buczka

Major Maria Mirecka- Loryś we wspomnieniach Tomasza Buczka
mirecka
W niedzielne popołudnie w Warszawie w wieku 106 lat zmarła major Maria Mirecka- Loryś. Dla wielu Polaków niedościgniony wzór patriotyzmu. Kim była dla Tomasza Buczka? Dziś krótki wywiad z wiceprezesem Ruchu Narodowego o zmarłej. 

Kim była dla członków Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej mjr. Mirecka-Loryś?

Historię Pani Marii Mireckiej-Loryś, jak również historię siedmiorga jej rodzeństwa opisał w publikacji IPN – Saga Rodu Mireckich, pan prof. Krzysztof Kaczmarski (tu link: https://www.polska1918-89.pl/pdf/saga-rodu-mireckich,5444.pdf). Zachęcam wszystkich państwa do zapoznania się z ich historią, ponieważ były to wybitne córy i wybitni synowie podkarpackiej ziemi, którzy nigdy nie szczędzili zdrowia i życia w walce z okupantami podczas wojny, jak również i po wojnie, gdy całym życiem krzewili polskość w kraju i poza jego granicami. Przez całe życie niosła pomoc bliźniemu, mając w sercu naukę wyniesioną z domu rodzinnego, aby kochać Polskę i szlachetnie o nią walczyć. I tak właśnie pani Maria walczyła. Póki mogła, to czyniła to w Polsce, a gdy nastał ustrój komunistyczny, została zmuszona do emigracji z kraju. Jej bracia, którzy pozostali w Polsce pod rządami sowietów albo przypłacili to życiem jak zamordowany w więzieniu na Mokotowie Adam Mirecki lub zdrowiem jak ciężko torturowany i więziony był przez lata Leon Mirecki. Pani Maria na emigracji działała wśród amerykańskiej Polonii, śląc pomoc do Polski, jak również do Polaków pozostałych na Kresach Wschodnich poza granicami kraju na terenach ZSRR, jak jej brat – ksiądz Bronisław Mirecki. Gdy tylko upadł w Polsce komunizm, postanowiła wrócić do kraju. Zamieszkała w Racławicach koło Niska, a później kilka lat przed śmiercią przeprowadziła się do Warszawy do domu opieki Ojców Bonifratrów. Pani. Maria była dla środowiska narodowego naszą starszą koleżanką (takiego zwrotu używamy w środowisku narodowym, bez względu na wiek), osobą, od której uczyliśmy się jako młodsze pokolenia wszelkich zasad, jakimi powinien się kierować człowiek w życiu. Była dla nas inspiracją i niedoścignionym wzorem pracowitości, pokory i poświęcenia dla Ojczyzny i narodu polskiego. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci…

Jakie wartości niosła ze sobą pani major?

Bóg Honor i Ojczyzna – tak często opluwane dzisiaj przez różnego rodzaju środowiska wartości były dla Pani Marii wartościami, za które kładła ona nie raz na szali swoje życie. Pamiętam, jak opowiadała, jak przenosiła z koleżanką powielacz do druku gazetek konspiracyjnych przez okupowaną Warszawę lub gdy niosła meldunki do oddziałów Ojca Jana – Przysiężniaka w okolicach Leżajska. Była uosobieniem starej, przedwojennej, narodowej szkoły zachowań tak niepopularnych w dzisiejszym świecie, chodzi mi zarówno o savoir vivre, jak również o uczciwość w każdym aspekcie ówczesnego życia, o którą tak trudno było, zwłaszcza w tamtych wojennych czasach.

Czy miał pan możliwość spotkania z panią major, jeśli tak, to co zapamiętał Pan z tego spotkania?

Pamiętam spotkania u niej w domu w Racławicach, gdy przyjeżdżaliśmy z koleżankami i kolegami z Młodzieży Wszechpolskiej z Podkarpacia. Zawsze byliśmy częstowani, a to obiadem, a to przepysznymi wypiekami, które przygotowywała pani Krzysia, która w Racławicach mieszkała z panią Marią i jej pomagała. Pamiętam przypadkowe spotkanie na Ukrainie, gdy pojechaliśmy w 2014 roku na uroczystości bitwy pod Zadwórzem. Weszliśmy na kopiec, żeby ustawić się z naszą organizacyjną flagą i po chwili ktoś do nas krzyczy: „Czołem” i macha do nas. Patrzymy, a to nasza organizacyjna Koleżanka – Pani Maria. Kogo jak, kogo, ale jej nie spodziewaliśmy się tam spotkać. Pewnego razu podczas naszej wizyty w jej domu, wstała, wyszła na chwilę z pokoju, po czym wróciła i kładzie na stół 100 dolarów i mówi: Proszę to moja zaległa składka członkowska. Tłumaczyliśmy, że nie po składkę przyjechaliśmy, ale nie było mowy, żeby się wykręcić, bo u Pani Marii nie było sprzeciwu. Jak sobie coś postanowiła, to, to zrealizowała. Przekonała się o tym jedna koleżanka, która jako chudzinka’’ była podczas jednej z wizyt, na siłę częstowana ciastem przez panią Marię i chybaby musiała zjeść cały talerz, gdybyśmy jej nie pomogli. Pamiętam też spotkanie z okazji jej 100 urodzin, Pamiętam wyjazdy na pielgrzymkę narodową do Częstochowy sprzed kilku laty, pamiętam wyjazdy na uroczystości do Warszawy z okazji przyznawanych odznaczeń. I Niestety pamiętam także jej przeprowadzkę do Warszawy w 2018 roku. Mówię niestety, bo od tego czasu już nie mieliśmy aż tak częstych kontaktów. Ale za to taką możliwość mieli koledzy ze środowiska narodowego z Warszawy z prezesem Ruchu Narodowego Robertem Winnickim na czele, który był osobą, która najczęściej utrzymywała z nią kontakt podczas jej ostatnich lat życia w Warszawie. Ostatni raz widziałem się z Panią Marią po uroczystościach z okazji 100-lecia powstania Młodzieży Wszechpolskie. Odwiedziliśmy wraz z przyjaciółmi z Podkarpacia panią major w domu ojców Bonifratrów w Warszawie, gdzie mieszkała. Nic nie zapowiadało, że będzie to, nasze ostanie spotkanie. Pani Maria była osobą niezwykłą. Cześć Jej pamięci!

 

Zdjęcie: IPN

Podziel się
Oceń

Komentarze
Reklama Drukarnia Rzeszów