Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Felieton Sylwestra Koryckiego: Maszyna dobra, która produkuje nadzieję.

Felieton Sylwestra Koryckiego: Maszyna dobra, która produkuje nadzieję.
Wolontariusze

Wybuchła wojna. Jeden człowiek sprawił, że obudziliśmy się 24 lutego 2022 w innej rzeczywistości. Podczas gdy na granicy widzimy solidarność i życzliwość, zjednoczonego w tym momencie Narodu Polskiego, to w telewizji widzimy nienawiść i bestialstwo, które wlewa się potokiem na Ukrainę. Myślę, że bardzo dobrze tragedię ludzi, nie tylko tych, którzy umierają, ale również tych, którzy zabijają oddała Ellen Key, szwedzka pisarka i reformatorka edukacji: „Wszystko, wszystko na wojnie jest barbarzyńskie... Ale najgorsze barbarzyństwo wojny polega na tym, że zmusza ona ludzi zbiorowo do popełniania czynów, przeciwko którym pojedynczo zbuntowaliby się całym sobą”


Abraham Maslow w swojej „piramidzie potrzeb” umieścił bezpieczeństwo bardzo wysoko, tuż za potrzebami fizjologicznymi. Właśnie potrzeba bezpieczeństwa od początku wojny na Ukrainie jest czymś, co kieruje naszym zachowaniem i myślami. W jednej chwili myślimy „wysłać tam wojska NATO, zatrzymać to, usunąć szalonego władcę”, bo chcemy zapewnić ludziom bezpieczeństwo. W drugiej zaś chwili myślimy „nie możemy nic zrobić, jeżeli NATO włączy się w działanie ofensywne, może skończyć się to konfliktem, który zagrozi porządkowi świata”. Chcemy zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim rodzinom. Frustrująca jest taka bezsilność. Właśnie w punkcie zderzenia, na styku tych dwóch powyższy wątków myślowych wytwarza się fala energii, którą my Polacy przekształcamy od początku konfliktu w pomoc, wolontariat, zbiórki i emanacje uczuć w stosunku do naszych sąsiadów za wschodniej granicy. Wszystko, aby zapewnić „bezpieczeństwo”.


A co robimy tu i teraz ? Pomagamy! Miło patrzeć jak wszystkie organizacje, samorządy, stowarzyszenia, zwykli ludzie dokładają wszelkich sił, aby zapewnić uciekającym ludziom z Ukrainy wszystkiego co potrzeba. Komunikatory, fora wrą. Załatwiamy transporty, organizujemy zbiórki, szukamy mieszkań, otwieramy nasze domy i firmy, aby przyjąć i ugościć napływającą ludność.


Właśnie zwykli wolontariusze zaczęli rozdawać posiłki i pomagać. To oni odpalili „Maszynę dobra, która produkuje nadzieję” dla napływających ludzi z Ukrainy. Za nimi zareagowały służby zarządzania kryzysowego. Musimy jednak pamiętać, że wolontariat rządzi się swoimi prawami i nie może być pozostawiony samemu sobie. Dużą część zadań muszą przejąć rozwiązania systemowe i służby za to odpowiedzialne, zwłaszcza wojewodowie i samorządy. Ogromna liczba ludzi, którzy przybywają do polski wymaga współpracy na każdym poziomie, włącznie z pomocą ze strony UE.



Stowarzyszenie Polska 2050 od samego początku włączyło się w niesienie pomocy w różnych formach. Dwa dni po rozpoczęciu walk wspólnie z liderem Ruchu Polska 2050 byliśmy na granicy w Korczowej oraz dworcu PKP w Przemyślu i innych lokalizacjach, które powstawały w tych dniach na potrzeby przyjęcia ludzi z Ukrainy. Granica była miejscem, gdzie przygotowaliśmy kanapki i rozdawaliśmy artykuły spożywcze, ubrania, zabawki i wszystko co potrzebne dla ludzi, którzy często po długiej podróży stawiali pierwszy krok na polskiej ziemi. Na stację PKP do Przemyśla powróciłem w zeszły Piątek, przywożąc kolejne zebrane dary i zostając z naszymi wolontariuszami do późnych godzin nocnych. Z pewnością, nie była to moja ostatnia wizyta na obszarze przygranicznym.


W tej chwili na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie działa tzw. „brygada lotna” czyli kilka grup wolontariuszy Stowarzyszenia Polska 2050, która w systemie rotacyjnym cały czas pomaga w przygranicznych punktach i miastach. W naszym województwie działaniami koordynuje Monika Panek z Brzozowa i wspólnie z Paweł Lasota z Rzeszowa, Elżbieta Burkiewicz z Mielca, Magdalen Ludwiczak z Krosna, Sebastian Żak z Rzeszowa, Anna Kisała z Rzeszowa, Piotr Kuc z Przeworska, Damian Szubart z Łańcuta oraz Jerzy Blicharz z Rzeszowa tworzą trzon zespołu który wraz z wszystkimi wolontariuszami działa na rzecz pomocy uchodźcom z Ukrainy.


Obejmujemy swoim działaniem: pomoc materialną, pracę na przejściach i punktach zbiorczych, koordynowanie transportów i wyszukiwanie miejsc noclegowych, pomoc prawną. Koncentrujemy się na Przemyślu, Dorohusku, Zosinie, Medyce, Korczowej, Rzeszowie. Rozdajemy posiłki, transportujemy ludzi, pomagamy przy dzieciach, rozdajemy rzeczy zebrane przez wolontariuszy z całej Polski. Pracy jest dużo, a dużym problem jest też bariera językowa. Przybywają różni ludzie, jedni wiedzą i mają dokąd się udać, a inni są kompletnie zagubieni i zdruzgotani całą sytuacją. Tutaj jest potrzeba rozmowy i pomocy psychologicznej. Zapasy rzeczy, które zostają zebrane podczas zbiórek szybko się kończą i tu potrzebne jest systemowe zaopatrzenie. Kończą się też możliwości wolontariuszy, którzy również mają własne rodziny, prace i obowiązki. Z obawą patrzę na nadchodzące tygodnie. Tylko większe wsparcie systemowe może dać nam możliwość podołania zadaniu, które zostało przed nami Polakami postawione.


Gdy myślę o całej tej sytuacji i o toczącej się wojnie, zastanawiam się, na którym etapie jest ludzkość. Lewis Morgan, amerykański antropolog wyodrębnił trzy etapy rozwoju ludzkości: dzikość, barbarzyństwo, cywilizcja. Do niedawna myślałem, że jesteśmy na etapie „cywilizacja”. Teraz nie jestem już tego taki pewien.

Wybuchła wojna. Jeden człowiek sprawił, że obudziliśmy się 24 lutego 2022 w innej rzeczywistości. Podczas gdy na granicy widzimy solidarność i życzliwość, zjednoczonego w tym momencie Narodu Polskiego, to w telewizji widzimy nienawiść i bestialstwo, które wlewa się potokiem na Ukrainę. Myślę, że bardzo dobrze tragedię ludzi, nie tylko tych, którzy umierają, ale również tych, którzy zabijają oddała Ellen Key, szwedzka pisarka i reformatorka edukacji: „Wszystko, wszystko na wojnie jest barbarzyńskie... Ale najgorsze barbarzyństwo wojny polega na tym, że zmusza ona ludzi zbiorowo do popełniania czynów, przeciwko którym pojedynczo zbuntowaliby się całym sobą”


Abraham Maslow w swojej „piramidzie potrzeb” umieścił bezpieczeństwo bardzo wysoko, tuż za potrzebami fizjologicznymi. Właśnie potrzeba bezpieczeństwa od początku wojny na Ukrainie jest czymś, co kieruje naszym zachowaniem i myślami. W jednej chwili myślimy „wysłać tam wojska NATO, zatrzymać to, usunąć szalonego władcę”, bo chcemy zapewnić ludziom bezpieczeństwo. W drugiej zaś chwili myślimy „nie możemy nic zrobić, jeżeli NATO włączy się w działanie ofensywne, może skończyć się to konfliktem, który zagrozi porządkowi świata”. Chcemy zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim rodzinom. Frustrująca jest taka bezsilność. Właśnie w punkcie zderzenia, na styku tych dwóch powyższy wątków myślowych wytwarza się fala energii, którą my Polacy przekształcamy od początku konfliktu w pomoc, wolontariat, zbiórki i emanacje uczuć w stosunku do naszych sąsiadów za wschodniej granicy. Wszystko, aby zapewnić „bezpieczeństwo”.


A co robimy tu i teraz ? Pomagamy! Miło patrzeć jak wszystkie organizacje, samorządy, stowarzyszenia, zwykli ludzie dokładają wszelkich sił, aby zapewnić uciekającym ludziom z Ukrainy wszystkiego co potrzeba. Komunikatory, fora wrą. Załatwiamy transporty, organizujemy zbiórki, szukamy mieszkań, otwieramy nasze domy i firmy, aby przyjąć i ugościć napływającą ludność.


Właśnie zwykli wolontariusze zaczęli rozdawać posiłki i pomagać. To oni odpalili „Maszynę dobra, która produkuje nadzieję” dla napływających ludzi z Ukrainy. Za nimi zareagowały służby zarządzania kryzysowego. Musimy jednak pamiętać, że wolontariat rządzi się swoimi prawami i nie może być pozostawiony samemu sobie. Dużą część zadań muszą przejąć rozwiązania systemowe i służby za to odpowiedzialne, zwłaszcza wojewodowie i samorządy. Ogromna liczba ludzi, którzy przybywają do polski wymaga współpracy na każdym poziomie, włącznie z pomocą ze strony UE.



Stowarzyszenie Polska 2050 od samego początku włączyło się w niesienie pomocy w różnych formach. Dwa dni po rozpoczęciu walk wspólnie z liderem Ruchu Polska 2050 byliśmy na granicy w Korczowej oraz dworcu PKP w Przemyślu i innych lokalizacjach, które powstawały w tych dniach na potrzeby przyjęcia ludzi z Ukrainy. Granica była miejscem, gdzie przygotowaliśmy kanapki i rozdawaliśmy artykuły spożywcze, ubrania, zabawki i wszystko co potrzebne dla ludzi, którzy często po długiej podróży stawiali pierwszy krok na polskiej ziemi. Na stację PKP do Przemyśla powróciłem w zeszły Piątek, przywożąc kolejne zebrane dary i zostając z naszymi wolontariuszami do późnych godzin nocnych. Z pewnością, nie była to moja ostatnia wizyta na obszarze przygranicznym.


W tej chwili na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie działa tzw. „brygada lotna” czyli kilka grup wolontariuszy Stowarzyszenia Polska 2050, która w systemie rotacyjnym cały czas pomaga w przygranicznych punktach i miastach. W naszym województwie działaniami koordynuje Monika Panek z Brzozowa i wspólnie z Paweł Lasota z Rzeszowa, Elżbieta Burkiewicz z Mielca, Magdalen Ludwiczak z Krosna, Sebastian Żak z Rzeszowa, Anna Kisała z Rzeszowa, Piotr Kuc z Przeworska, Damian Szubart z Łańcuta oraz Jerzy Blicharz z Rzeszowa tworzą trzon zespołu który wraz z wszystkimi wolontariuszami działa na rzecz pomocy uchodźcom z Ukrainy.


Obejmujemy swoim działaniem: pomoc materialną, pracę na przejściach i punktach zbiorczych, koordynowanie transportów i wyszukiwanie miejsc noclegowych, pomoc prawną. Koncentrujemy się na Przemyślu, Dorohusku, Zosinie, Medyce, Korczowej, Rzeszowie. Rozdajemy posiłki, transportujemy ludzi, pomagamy przy dzieciach, rozdajemy rzeczy zebrane przez wolontariuszy z całej Polski. Pracy jest dużo, a dużym problem jest też bariera językowa. Przybywają różni ludzie, jedni wiedzą i mają dokąd się udać, a inni są kompletnie zagubieni i zdruzgotani całą sytuacją. Tutaj jest potrzeba rozmowy i pomocy psychologicznej. Zapasy rzeczy, które zostają zebrane podczas zbiórek szybko się kończą i tu potrzebne jest systemowe zaopatrzenie. Kończą się też możliwości wolontariuszy, którzy również mają własne rodziny, prace i obowiązki. Z obawą patrzę na nadchodzące tygodnie. Tylko większe wsparcie systemowe może dać nam możliwość podołania zadaniu, które zostało przed nami Polakami postawione.


Gdy myślę o całej tej sytuacji i o toczącej się wojnie, zastanawiam się, na którym etapie jest ludzkość. Lewis Morgan, amerykański antropolog wyodrębnił trzy etapy rozwoju ludzkości: dzikość, barbarzyństwo, cywilizcja. Do niedawna myślałem, że jesteśmy na etapie „cywilizacja”. Teraz nie jestem już tego taki pewien.


Sylwester Korycki

Absolwent Wydziału Administracyjno-Ekonomicznego Kolegium Jagiellońskiego Toruńskiej Szkoły Wyższej. Podyplomowe studia z zakresu zarządzania operacyjnego oraz technik elektronik. Od prawie dziesięciu lat zawodowo związany z zarządzaniem projektami. Obecnie menedżer projektu dla jednej z międzynarodowych firm. Pięć lat spędził na emigracji. W Ruchu Polska 2050 od września 2020 roku. Były Lider Zarządu Stowarzyszenia Polska 2050 w województwie podkarpackim. Obecnie Członek Zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Polska 2050 oraz Lider Polityczny w okręgu 23.


Podziel się
Oceń

Komentarze
Reklama Drukarnia Rzeszów