Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Drukarnia Rzeszów

Felieton dr Zbigniewa Chmielewskiego: Hannibal ante portas

Felieton dr Zbigniewa Chmielewskiego: Hannibal ante portas
Flag of Russia and Ukraine painted on a concrete wall. Relations

Autor: Flag of Russia and Ukraine painted on a concrete wall. Relationship between Ukraine and Russia

Tematów wartych poruszenia mamy wokół bez liku, a jeden kusi bardziej od drugiego. Wszystko jednak wydaje się cokolwiek błahe w momencie, w którym uświadomimy sobie, że w bezpośredniej bliskości, niemal tuż za naszym płotem, niemal 200 tysięcy uzbrojonych żołnierzy czeka w gotowości na sygnał do rozpętania największego konfliktu zbrojnego w Europie od zakończenia II Wojny Światowej.


W takich chwilach zachowanie umiaru i unikanie wielkich słów ma swoją wagę, ale jednocześnie poważnym błędem jest milczenie i chowanie głowy w piasek. Wciąż wszyscy rozsądni ludzie na całym świecie mają nadzieję na rozwiązania dyplomatyczne i oby ten scenariusz się sprawdził, ale rozsądek nakazuje brać pod uwagę też inne.


W chwilach takich jak ta, naturalnym odruchem jest refleksja co to oznacza dla nas? Czy mamy się bać? Czy to jest też nasz problem?


Odpowiedź brzmi tak! To jest nasz problem! Historia nie raz i nie dwa udowodniła, że agresor, który liczy się z innymi o tyle, o ile są oni silni i zdecydowani, nie zaniecha użycia przemocy doceniając czynione wobec niego ustępstwa. I wcale nie chodzi tylko o wydarzenia z lat 30-tych ubiegłego wieku. Takich przykładów jest bez liku w czasach wcześniejszych, a i w najnowszej historii mamy je jak na dłoni. Wystarczy przyjrzeć się poczynaniom Miloševića w Bośni w latach 90-tych. Oczywiście zachowujemy pełną świadomość koniecznej proporcji porównań i w żadnym razie nie zestawiamy ciężaru gatunkowego tych wydarzeń, ale podobieństwa mechanizmu ośmielania agresora milczeniem i ustępstwami widać jak na dłoni. Dlatego tak ważna i właściwa jest obecna reakcja świata zachodniego, który jednym głosem i w sposób zdecydowany stawia na szali radykalne i niechybne reperkusje, sankcje gospodarcze i polityczne wobec Putina, jeśli ten wkroczy na Ukrainę.


Mamy wiele powodów do traktowania wydarzeń wokół Ukrainy jako również „naszą sprawę”. Groźby Putina to nasza sprawa, bo pojęcie „rosyjskiej strefy wpływów” od czasu do czasu przez niektórych polityków bywa rozciągane na zachód od Bugu, a brak stanowczego sprzeciwu może do takich rozważań ośmielać. To jest też nasza sprawa, bo wojna u naszych granic oznacza duże kłopoty gospodarcze przekładające się na życie nas wszystkich. Spadek wartości złotego, jeszcze wyższa inflacja, problemy z dostawami gazu, spadek cen akcji polskich firm, odpływ kapitałów z polskiej gospodarki, żeby wymienić tylko niektóre, bo te nieuchronnie pociągną za sobą następne.


To jest również nasza sprawa z tego powodu, że nasi sąsiedzi mogą zostać zaatakowani i zmuszeni do opuszczania swoich domów. Kto jak kto, ale Polacy jako naród dobrze znają dolę wygnańców i emigrantów i niejednokrotnie doświadczali pomocy i gościnności, kiedy uchodzili przed przemocą i wojną. Oby nie było takiej konieczności, wszyscy wciąż mamy taką nadzieję, ale mamy też świadomość, że możemy stanąć wobec realnej potrzeby przyjęcia tych, którzy będą szukać schronienia. Podkarpacie graniczy z terenami, na których może dojść do konfliktu zbrojnego. To u nas w pierwszej kolejności będą tego schronienia szukać nasi sąsiedzi. Jak się zachowamy wobec tych którzy mogą znaleźć się w biedzie? Czy jak prawdziwi przyjaciele? To może być jednoznaczny test i sprawdzian naszych deklaracji o wsparciu i solidarności. Realna pomoc lub jej odmowa zweryfikują wszystkie wcześniejsze zapewnienia. Oby nie okazały się pustymi obietnicami, bo to zostałoby nam zapamiętane na pokolenia.


Nadzieja umiera ostatnia. Mamy ją wciąż i mimo wszystko wierzymy, że pokój zostanie utrzymany.

Tematów wartych poruszenia mamy wokół bez liku, a jeden kusi bardziej od drugiego. Wszystko jednak wydaje się cokolwiek błahe w momencie, w którym uświadomimy sobie, że w bezpośredniej bliskości, niemal tuż za naszym płotem, niemal 200 tysięcy uzbrojonych żołnierzy czeka w gotowości na sygnał do rozpętania największego konfliktu zbrojnego w Europie od zakończenia II Wojny Światowej.


W takich chwilach zachowanie umiaru i unikanie wielkich słów ma swoją wagę, ale jednocześnie poważnym błędem jest milczenie i chowanie głowy w piasek. Wciąż wszyscy rozsądni ludzie na całym świecie mają nadzieję na rozwiązania dyplomatyczne i oby ten scenariusz się sprawdził, ale rozsądek nakazuje brać pod uwagę też inne.


W chwilach takich jak ta, naturalnym odruchem jest refleksja co to oznacza dla nas? Czy mamy się bać? Czy to jest też nasz problem?


Odpowiedź brzmi tak! To jest nasz problem! Historia nie raz i nie dwa udowodniła, że agresor, który liczy się z innymi o tyle, o ile są oni silni i zdecydowani, nie zaniecha użycia przemocy doceniając czynione wobec niego ustępstwa. I wcale nie chodzi tylko o wydarzenia z lat 30-tych ubiegłego wieku. Takich przykładów jest bez liku w czasach wcześniejszych, a i w najnowszej historii mamy je jak na dłoni. Wystarczy przyjrzeć się poczynaniom Miloševića w Bośni w latach 90-tych. Oczywiście zachowujemy pełną świadomość koniecznej proporcji porównań i w żadnym razie nie zestawiamy ciężaru gatunkowego tych wydarzeń, ale podobieństwa mechanizmu ośmielania agresora milczeniem i ustępstwami widać jak na dłoni. Dlatego tak ważna i właściwa jest obecna reakcja świata zachodniego, który jednym głosem i w sposób zdecydowany stawia na szali radykalne i niechybne reperkusje, sankcje gospodarcze i polityczne wobec Putina, jeśli ten wkroczy na Ukrainę.


Mamy wiele powodów do traktowania wydarzeń wokół Ukrainy jako również „naszą sprawę”. Groźby Putina to nasza sprawa, bo pojęcie „rosyjskiej strefy wpływów” od czasu do czasu przez niektórych polityków bywa rozciągane na zachód od Bugu, a brak stanowczego sprzeciwu może do takich rozważań ośmielać. To jest też nasza sprawa, bo wojna u naszych granic oznacza duże kłopoty gospodarcze przekładające się na życie nas wszystkich. Spadek wartości złotego, jeszcze wyższa inflacja, problemy z dostawami gazu, spadek cen akcji polskich firm, odpływ kapitałów z polskiej gospodarki, żeby wymienić tylko niektóre, bo te nieuchronnie pociągną za sobą następne.


To jest również nasza sprawa z tego powodu, że nasi sąsiedzi mogą zostać zaatakowani i zmuszeni do opuszczania swoich domów. Kto jak kto, ale Polacy jako naród dobrze znają dolę wygnańców i emigrantów i niejednokrotnie doświadczali pomocy i gościnności, kiedy uchodzili przed przemocą i wojną. Oby nie było takiej konieczności, wszyscy wciąż mamy taką nadzieję, ale mamy też świadomość, że możemy stanąć wobec realnej potrzeby przyjęcia tych, którzy będą szukać schronienia. Podkarpacie graniczy z terenami, na których może dojść do konfliktu zbrojnego. To u nas w pierwszej kolejności będą tego schronienia szukać nasi sąsiedzi. Jak się zachowamy wobec tych którzy mogą znaleźć się w biedzie? Czy jak prawdziwi przyjaciele? To może być jednoznaczny test i sprawdzian naszych deklaracji o wsparciu i solidarności. Realna pomoc lub jej odmowa zweryfikują wszystkie wcześniejsze zapewnienia. Oby nie okazały się pustymi obietnicami, bo to zostałoby nam zapamiętane na pokolenia.


Nadzieja umiera ostatnia. Mamy ją wciąż i mimo wszystko wierzymy, że pokój zostanie utrzymany.


dr Zbigniew Chmielewski

Politolog, specjalista w zakresie komunikacji. Badacz, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor publikacji z zakresu komunikacji społecznej, marketingowej, medioznawstwa, public relations. Współpracuje z przedsiębiorstwami i samorządami terytorialnymi. Prowadzi szkolenia i warsztaty dla firm i instytucji, jako ekspert realizuje badania i projekty komunikacyjne dla przedsiębiorstw, instytucji, samorządu terytorialnego.


dr Zbigniew Chmielewski

Politolog, specjalista w zakresie komunikacji. Badacz, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor publikacji z zakresu komunikacji społecznej, marketingowej, medioznawstwa, public relations. Współpracuje z przedsiębiorstwami i samorządami terytorialnymi. Prowadzi szkolenia i warsztaty dla firm i instytucji, jako ekspert realizuje badania i projekty komunikacyjne dla przedsiębiorstw, instytucji, samorządu terytorialnego.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama Drukarnia Rzeszów