Choć niechętnie się do tego przyznajemy, winy za to co dzieje się z nami i wokół nas najczęściej poszukujemy u innych. Nie ma się czemu dziwić, to naturalna cecha ludzkiego mózgu. Tyle, że świadomość tego naturalnego odruchu nie może rozgrzeszać nas z łatwowierności i bezrefleksyjnego zrzucania winy na „kogo popadnie”.
Kiedy dzieje się inaczej niż chcieliśmy, gdy coś idzie nie tak jak się spodziewaliśmy, musimy znaleźć proste wyjaśnienie i nadać znaczenie temu, co się wydarzyło. Niestety czasami nadajemy to znaczenie poprzez obwinianie kogoś.
Kto jest winny inflacji i kto powinien za nią zostać ukarany? Sondaż na ulicach polskich miast z całą pewnością dałby liczne wskazówki i błyskawicznie wskazano by winnego. Pewnie dużo głosów zebraliby politycy (wszystkich partii), bankierzy (polscy i światowi), Rotshildowie, Bill Gates i Mosad... Zdecydowanie nieliczne głosy wskazałyby na oczywisty mechanizm ekonomiczny, zgodnie z którym rozdawanie różnych „+”, a także ochrona przedsiębiorstw, a więc i miejsc pracy w czasie pandemii, poprzez zasilanie firm drukowanym pieniądzem i ratowanie w ten sposób gospodarek w skali całego świata, musiała doprowadzić do inflacji. Wie to każdy student ekonomii. Ale my sami, odbierający pieniądze z różnych Tarcz, rzadko postrzegamy siebie jako element (a więc współwinnego) tego łańcuszka. A mimo to szukanie winnych trwa w najlepsze! Czy to źle? Nie, o ile skupiamy się np. na tym czy można było złagodzić zjawisko (np. poprzez szybszą i właściwą reakcję banku centralnego) i kto ponosi winę za konkretne decyzje albo ich brak. Nie jest niczym niewłaściwym, poszukiwanie lepszych rozwiązań i obarczanie winą za ich blokowanie tych, którzy to ewentualnie robią.
Podobnie jest z najzwyklejszą dziurą w drodze. Kto jest winny? Burmistrz! Prezydent Miasta! I nie pomaga tłumaczenie, że to droga powiatowa (choć w obrębie miasta) i burmistrz nie ma prawa przeznaczyć publicznych pieniędzy na tę naprawę, a starosta (do którego to należy) się nie kwapi. Czy to źle, że mieszkańcy poszukują winnego? Nie! Ale chcąc rozstrzygać o winie, trzeba rozumieć przepisy prawa i poznać mechanizmy rządzące danym zjawiskiem zanim wydamy wyrok. Dlaczego? Powodów jest wiele, dziś powiedzmy tylko o jednym: ten naturalny psychologiczny mechanizm jest wykorzystywany przeciwko nam przez ludzi mających w tym swój interes. Zapachniało spiskową teorią? Nie, nie chodzi o ciemne, nieznane siły. Po prostu jest to jeden z mechanizmów wywierania wpływu. Dodajmy - bardzo silny. Dwa przykładowe (bo nie jedyne) środowiska, które chętnie nami manipulują tą metodą, to politycy oraz tabloidy.
W wyborach 2015 roku specjaliści budujący strategię dla PiS, włączyli do niej m. in. taki kluczowy przekaz: „powodzi Ci się źle? Nie zarabiasz tyle ile Twój sąsiad? Nie wystarcza Ci na ośmiorniczki? A przecież Ci się należy! To wina elit! Oni (ci „lepsi”) są winni, a Tusk jest jednym z „nich”, to wina Tuska!”. Dlaczego tak zrobiono? Bo specjaliści, znając ten mechanizm, kierują nasze poszukiwania winnego na konkurenta politycznego. Wiedzą, że skutecznie mogą obarczyć winą za nasze niepowodzenia polityka, bo nasz mózg poszukuje winnego. Wystarczy go wskazać. Nawet jeśli ta wina to absurd, nasza psychika tak bardzo potrzebuje wyjaśnienia tych nieszczęść poprzez znalezienie winnego, że wielu to „kupi” (o czym dobitnie i wprost powiedział kiedyś Jacek Kurski), a korzyść odniosą ci, którzy winowajcę wskazują.
Nieco inaczej, ale bazując na tym samym mechanizmie robi to prasa, tak zwana brukowa. Stosują tu triadę: Dobry (czytelnik), Zły (firma, polityk, bogacz) i Wybawca (gazeta). Tabloidy aby wykazać empatię wobec swoich czytelników poszukują winnych tego co doskwiera „zwykłemu człowiekowi”, stając jakoby po jego stronie. Wszyscy znamy takie tytuły: „Oni zarabiają miliony, a my wdychamy dym z komina”, „Minister od dróg wozi się śmigłowcem, a my stoimy w korkach”. „Dla nas podwyżki cen, a dla radnych podwyżki diet” itp. Przyjmujemy takie objaśnienia chętnie, bo tym samym mamy winnych. Nie szkodzi, że korki się nie zmniejszą, kiedy minister przesiądzie się do samochodu (a nawet w korku będzie jedno auto więcej), ani że ceny nie spadną, jeśli radni zarobią mniej, ważne, że nasze troski znalazły proste „wyjaśnienie” poprzez wskazanie winnego! A kto jest naszym sprzymierzeńcem i stoi po naszej stronie? Oczywiście redakcja tabloidu! I jak tu nie kupić?
Zanim więc pod wpływem różnych komunikatów z mównic i z mediów uznamy, że spadek plonów w lubuskiem, inflacja albo wzrost wydatków kancelarii obecnego premiera to „wina Tuska”, może jednak spróbujmy lepiej zrozumieć złożone zjawiska i wyrokujmy z pewną ostrożnością, mimo, że odruch nakazuje nam pójść na łatwiznę.
dr Zbigniew Chmielewski
Politolog, specjalista w zakresie komunikacji. Badacz, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor publikacji z zakresu komunikacji społecznej, marketingowej, medioznawstwa, public relations. Współpracuje z przedsiębiorstwami i samorządami terytorialnymi. Prowadzi szkolenia i warsztaty dla firm i instytucji, jako ekspert realizuje badania i projekty komunikacyjne dla przedsiębiorstw, instytucji, samorządu terytorialnego.
Komentarze