„Jak wynika z ustaleń ABW, zatrzymani kolportowali w Krakowie i Warszawie materiały propagandowe rosyjskiej Grupy Wagnera, w tym ulotki zawierające link do stron zajmujących się naborem. ABW ustaliła, że zatrzymani w dniu 10 sierpnia br. rozklejali ulotki w Krakowie, zaś 11 sierpnia w Warszawie. Rosjanie posiadali ponad 3 tysiące materiałów propagandowych promujących Grupę Wagnera, które zostały im przekazane w Moskwie” – to część niedawnego komunikatu rządowego, w którym jest mowa o zatrzymaniu 2 osób prowadzących w Polsce działania hybrydowe.
Dostali około 500 tysięcy rubli
Aleksiej T. i Andriej G. rozklejali ulotki-wlepki w Krakowie i Warszawie. Były umieszczane w miejscach publicznych, żeby każdy mógł je zobaczyć. Na wlepkach był kod QR, który po zeskanowaniu prowadził do strony zajmującej się rekrutacją najemników.
Płaciły za to rosyjskie służby. Dowodem na wykonanie zlecenia był materiał fotograficzny. W sumie Aleksiej T. i Andriej G. mieli otrzymać nawet do 500 tys. rubli rosyjskich (ok. 20 tys. zł).
Po wykonaniu zadań w Krakowie i Warszawie Rosjanie planowali 12 sierpnia opuścić Polskę – podały wtedy polskie służby.
Siatka agentów
Ale nie jest to jedyna i nie największa akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotycząca działalności rosyjskich agentów w Polsce. Co jakiś czas są zatrzymywane kolejne osoby. W sumie sieci polskiego kontrwywiadu wpadło 16 osób. To największa taka grupa w historii.
Ich zadaniem – jak ustaliła ABW – było np. montowanie kamer śledzących ruch pociągów na Podkarpaciu i przygotowanie akcji dywersyjnych, np. wykolejanie składów.
Wśród zatrzymanych jest np. hokeista z klubu Zagłębie Sosnowiec. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Podejrzewani to Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy. Zgodnie z ustaleniami „Washington Post” i „Rzeczpospolitej”, aż 12 osób spośród n ich to Ukraińcy.
Pochodzenie i względy sentymentalne
– Wśród osób, które z Ukrainy uciekały przed wojną, byli wysłannicy rosyjskich służb, którzy mieli lokalizować się w Europie. Rosja nie odpuściłaby sobie takiej okazji. I nie jest to jedyna sieć, którą ABW wykryła, szacuję, że jest ich kilkanaście – komentuje Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
I dodaje, że w tym przypadku rosyjski wywiad werbował nie tylko za pomocą pieniędzy, ale wykorzystywał pochodzenie agentów czy względy sentymentalne (tęsknota za wielkim Związkiem Radzieckim).
Komentarze