Trzecia Droga to powstałe trzy miesiące temu porozumienie Polski 2050 Szymona Hołowni z Polskim Stronnictwem Ludowym. Oba ugrupowania uznały, że należy współpracować i nawet wspólnie walczyć o głosy w wyborach parlamentarnych. Wydawało się, że współpraca się układa. Oba ugrupowania mówią o przywróceniu normalności, zerwaniu z politycznym monopolem PiS i PO, liderzy stawiają na ekologię, naturalne rolnictwo, przywrócenie lokalnych połączeń komunikacyjnych. Ani Szymon Hołownia z PL2050, ani Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL nie stara się dominować nad drugim. Wygląda to na udaną współpracę i nie słychać nawet o burzliwych sporach przy układaniu list wyborczych.
Ten trzeci
Ale już od dłuższego czasu słychać, że Trzecia Droga ma pewne kłopoty. Nie na tyle poważne, żeby porozumieniu zaszkodzić. - Ci, którzy takie bajki tworzą, po prostu się nas boją. Strach przed Trzecią Drogą, jak widać, ma ogromne oczy – stwierdził ocenił w czerwcu Kosiniak-Kamysz.
Tłumaczył jednocześnie, że PSL i PL2050 idą do wyborów po takimi hasłami jak: godność, praca, edukacja, prawda. - Takie wartości są dziś niszczone i trzeba je obronić. Nie da się tego zrobić jedną propozycją. Tylko po stronie demokratycznej lepszy jest wybór. Trzeba wybierać lepsze dobro, a nie skazywać się na wybór mniejszego zła – mówił lider PSL. Krytycznych słów pod adresem PSL z ust Hołowni także nie było. Chwalił sobie tę współpracę. Ale ostatnio naprawdę zaczęło się coś psuć.
Ludowcy chcą, aby do Trzeciej Drogi dołączyła AGROUnia. To rolnicza formacja Michała Kołodziejczaka. O którego względy wcześniej zabiegało Porozumienie (marginalna już partia, którą założył Jarosław Gowin).
- Nie znamy tych ludzi. Nie wiemy, jakie osoby stoją za Kołodziejczakiem. Nie mamy gwarancji, że będą to odpowiedzialni i dobrzy posłowie - mówiła w TOK FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa sztabu Polski 2050.
PL2050 z AGROunią nie chce współpracować, ale ludowcy dopuszczają taka myśl. - Dla nas jest oczywiste, że ten projekt musi być inkluzywny, musimy do niego dołączać nowe środowiska nowych ludzi. Szczególnie tych, którzy będą kierować swoją ofertę do centroprawicowych wyborców, bo bez nich wyborów się nie wygra – mówi wiceszef PSL-u Krzysztof Hetman i tłumaczy, że każdy projekt potrzebuje nowych impulsów.
Pakt senacki
Na razie jednak nic nie jest przesądzone. Tak samo jak nie należy - robią to media prorządowe – skreślać opozycyjnego paktu senackiego. To porozumienie ugrupowań opozycyjnych, na mocy którego w każdym z okręgów wyborczych mają wystawić po jednym, wspólnym kandydacie. Media sprzyjające władzy – np. TVP – co jakiś czas donoszą o kłótniach i kłopotach w realizacji paktu.
Tymczasem okazuje się, że pakt ma się dobrze. W połowie sierpnia mają zostać ujawnione jego ustalenia.
Z najnowszych przecieków wynika, że do Senatu mają wystartować dotychczasowi senatorowie Koalicji Obywatelskiej. O ile każdy zechce kandydować. Oznacza to, że KO ma przypaść ok. 40 okręgów, Lewicy – 8 – 10, Polsce 2050 – 5 – 8, PSL - 5 – 6, a partnerzy samorządowi mają wystawić 5 osób.
Na prawo burzliwie
Niespokojnie przed wyborami jest też z Zjednoczonej Prawicy. Obecna władza nadal prowadzi w sondażach, ale ZP może się – zdaniem komentatorów – szybko rozpaść. Chodzi o listy wyborcze i szukanie na nich miejsca dla polityków Zbigniewa Ziobry wśród działaczy PiS. I jest jeszcze Paweł Kukiz, który może być kandydatem związanym z PiS. Ten jednak uzależnia to od porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim. Chodzi o sprawy programowe.
- Dopóki nie będę miał tego na piśmie, do tego momentu nie mogę powiedzieć, że będę wspólnie ze Zjednoczoną Prawicą startował w wyborach do Sejmu. Nie dopuszczam takiej sytuacji, ale gdyby hipotetycznie zdarzyła się taka sytuacja, że prezes Kaczyński się rozmyśli, no to wtedy albo w ogóle nie wystartuję w wyborach, albo wystartuję do Senatu. Ale nic nie wskazuje na to, by takie porozumienie nie zostało podpisane – powiedział Kukiz w niedawnym wywiadzie.
Komentarze