W Rzeszowie, w sobotę 15 lipca, miało miejsce odsłonięcie Alei Gwiazd. Jedną z osób, których odcisk dłoni się na niej znalazł, jest właśnie Jan Domarski. Co reprezentant Polski uważa o tym wydarzeniu? Jak i z kim wspomina dawne czasy? W jaki sposób powiązany jest z „Weselem” Smarzowskiego? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdują się poniżej!
Już w sobotę została odsłonięta w Rzeszowie Aleja Gwiazd. Co Pan uważa na temat tej inicjatywy?
Ta inicjatywa ma swoich zwolenników, ale znajdą się także osoby, którym nie przypadła do gustu. Jest organizowana w wielu miastach i cieszy się ogromną popularnością. Myślę, że bardzo dobrym pomysłem jest otworzenie Alei Gwiazd w Rzeszowie. Mam także nadzieję, że ten koncept będzie odbywać się w przyszłości w wielu miastach i pomysł zostanie podtrzymany. Mam do niego bardzo pozytywny stosunek. Niewątpliwie przybliży on niektórym ludziom sylwetki sportowców, którzy reprezentując nasz kraj, odnosili liczne sukcesy zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej.
Jakie jest najlepsze wspomnienie z Pańskiej sportowej kariery?
Tych wspomnień rzecz jasna jest wiele. Nie starczyłoby nam czasu, by wymienić je wszystkie. Na pewno najważniejszym dla mnie wydarzeniem były Mistrzostwa Świata w 1974 roku oraz oczywiście bramka na stadionie Wembley w 1973 roku. Ponadto, dwukrotne zdobycie Mistrzostwa Polski grając w Stali Mielec.
Jaki klub wspomina Pan najlepiej?
Wszystkie, w których grałem wspominam bardzo pozytywnie. Nie jestem w stanie wybrać tylko jednego. Grałem w takich klubach jak: Stal Rzeszów, Stal Mielec, Resovia oraz za granicą w Nimes Olympique, we Francji i Wiśle Chicago.
Mundek (Jerzy Rogalski) w „Weselu” Smarzowskiego z 2004 roku, ubrany był w koszulkę reprezentacji Polski z numerem 10 wskazując, że jest to strój, w którym zdobył Pan pamiętnego gola (17 października 1973 w meczu z Anglią (1:1) na stadionie Wembley). Wiedział Pan o planach reżysera? Jak zareagował Pan na to odniesienie w popularnym filmie jednego z najwybitniejszych reżyserów?
Prawdą jest, że w filmie pojawia się koszulka z numerem 10, z którym grałem. Nikt nie konsultował się ze mną w tej sprawie, nie pożyczałem też oryginalnego stroju na potrzeby filmu. Nie dostałem informacji na temat tego, iż planowano po części wykorzystać mój wizerunek. Jednak była to miła niespodzianka.
„Złota bramka” - taki tytuł nosi nagrany przez Wiesława Syzdka reportaż poświęcony Pańskiej karierze. Jak przebiegały prace przy jego powstawaniu?
To było bardzo dawno temu, nawet nie pamiętam kiedy dokładnie był on kręcony. Pamięć niestety jest zawodna i ulotna. Z pewnością jednak wspominam go bardzo mile, ale niestety nie jestem w stanie podać żadnych szczegółów.
Z pewnością słyszał Pan to pytanie wiele razy, ale jak czuł się Pan po strzeleniu - prawdopodobnie najważniejszej - bramki w historii polskiej piłki nożnej? Dzięki remisowi awansowaliśmy wówczas na Mistrzostwa Świata w RFN-ie. Czy ta radość nadal Panu towarzyszy?
Oczywiście, ta radość towarzyszy mi do dzisiaj. Jest mi niezwykle miło, że kibice nadal pamiętają o tym wydarzeniu i gratulują mi tego osiągnięcia. Z pewnością odczuwałem i nadal odczuwam ogromną satysfakcję. Ta bramka została uznana za jedną z pięćdziesięciu najważniejszych bramek na świecie. Towarzyszyło mi poczucie spełnienia, zadowolenia i radości.
Czy ma Pan kontakt z kolegami, z którymi Pan trenował i grał? Często wspominacie dawne czasy?
Te dobre czasy wspominamy bardzo często. Teraz spotykamy się rzadziej, głównie ze względu na wiek. Nie jesteśmy już nastolatkami. Do pewnego czasu, graliśmy jako „Orły Górskiego” mecze pokazowe. Obecnie niestety wielu kolegów ma problemy zdrowotne. Tego składu nie da się już odtworzyć. Ale spotykamy się przy okazji różnych rocznic. Najczęściej widuję się z Grzegorzem Lato, ponieważ dzieli nas niewielka odległość. Odwiedzamy się, wspominamy stare dzieje, oglądamy mecze Reprezentacji Polski, celebrujemy rocznice i zgodnie twierdzimy, że „nie ma to jak za naszych czasów”.
Jakiej drużynie Pan kibicuje?
Kibicuję każdej polskiej drużynie, w której grałem i trenowałem. W sytuacji, w której grają dwa takie zespoły, dopinguję tej drużynie, która gra lepiej.
Czy miał/ma Pan jakiegoś idola? W karierze sportowej, może także w życiu prywatnym?
Obecnie chyba nie mam żadnego idola. Jednak w młodości, gdy zaczynałem grać, to moim wzorem był brazylijski zawodnik, Pelé. Każdy wówczas chciał być choć jego namiastką.
Kogo uważa Pan za najlepszego, obecnie grającego, zawodnika piłki nożnej?
Jest wielu świetnych zawodników - trudno jest wybrać spośród nich tylko jednego. Jednak personalnie, uważam, że najlepszy jest Lionel Messi.
Jakieś rady dla początkujących sportowców?
Mam jedną radę - wkładać ogrom pracy i wysiłku w realizację swoich marzeń i celów. Należy dużo trenować, być zdeterminowanym, nastawić się na wyrzeczenia. Nie ma niczego za darmo, do wszystkiego trzeba dotrzeć samodzielnie. Każdy ma talent - mniejszy, bądź większy - jedynie ciężka praca pozwala na osiągnięcie swoich zamierzeń oraz kariery.
Co sprawia Panu największą radość w życiu, co jest w nim najważniejsze?
Najważniejsze jest zdrowie. To dzięki niemu ma się wszystko, co najważniejsze. Nie można go w żaden sposób kupić czy załatwić. Jeśli jest się zdrowym, można realizować swoje cele i pewnymi krokami iść do przodu, spełniając marzenia i będąc szczęśliwym.
Gratulujemy Panu Janowi Domarskiemu licznych sukcesów, jakie osiągnął oraz zachęcamy do wybrania się na spacer po jednej z alejek Parku Jedności Polonii z Macierzą, gdzie pojawiły się odciski dłoni wybitnych sportowców - w tym naszego rozmówcy.
Komentarze