Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

To nie jest (k)raj dla chorych ludzi

Podkarpackim uzdrowiskom grozi zapaść. Specjalnie dedykowanych im funduszy nie przewidziano ani w programie Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej na najbliższe sześć lat, ani w programach, prowadzonych przez Samorząd Województwa Podkarpackiego. Za to np. Małopolska, woj. zachodniopomorskie i lubelskie będą hojnie wspierać swoje uzdrowiska.
To nie jest (k)raj dla chorych ludzi

Autor: Z archiwum Urzędu Gminy Dębica

Krynica Zdrój, Szczawnica, Muszyna, Rabka – będą kwitnąć, wspierane dotacjami z małopolskiego urzędu marszałkowskiego. Rymanów Zdrój, Iwonicz, Horyniec czeka powolne obumieranie, bo na specfundusze liczyć nie mogą. Polańczyk sobie poradzi, bo tu, jak w całej gminie Solina, biznes nastawiony jest na turystę masowego, raczej miłośnika dreptania po górkach i żeglowania, niż na tego, który chce podreperować zdrowie. Gorzej z tymi trzema pierwszymi, które uzdrowiskiem stoją, usługami sanatoryjnymi przede wszystkim, a turysta tutaj znaczy niemal to samo, co kuracjusz. Brak funduszy przez lata, to brak inwestycji, brak inwestycji, to brak rozwoju. Stagnacja według najlepszego scenariusza, albo powolne obumieranie  - według gorszego. Najmłodszy wśród podkarpackich uzdrowisk Latoszyn Zdrój może na kilka lat zatrzymać się w swoim kosmicznym rozwoju, ale to nie zachwieje bytem gminy Dębica. Mroczniejsza przyszłość przed Rymanowem, Iwoniczem i Horyńcem, których życie gospodarcze, dochody budżetowe gmin, dochody znacznej części lokalnych społeczeństw i istnienie ekonomiczne tutejszych drobnych przedsiębiorców zależą od tego, czy kuracjusz przyjedzie tu, czy wybierze  Muszynę albo Szczawnicę. Bo tu lepszy standard, czuć finansową dbałość o kuracjusza i przybywa atrakcji turystycznych, a oferta usług sanatoryjnych coraz bogatsza. Bo tu było i będzie z czego finansować wszystkie te pokusy dla kuracjuszy, w Rymanowie, Iwoniczu, Horyńcu i Latoszynie było, ale już pewnie nie będzie. 

Mocno zaniepokojone taką przyszłością władze podkarpackich gmin uzdrowiskowych zaczęły intensywnie zabiegać o zmianę stanu rzeczy. 

Było, ale nie ma

Burmistrz Rymanowa Zdroju Wojciech Farbaniec, w porozumieniu z burmistrzem Iwonicza, zareagował listem do Marszałka Województwa Podkarpackiego Władysława Ortyla. I zwraca w piśmie uwagę, że przecież w pierwotnych planach budżetowych na lata 2021 - 2027 urząd marszałkowski uwzględnił specjalne fundusze dla obszarów uzdrowiskowych, w wersji ostatecznej planów fundusze zniknęły. Pojawił się Program Rozwoju Bieszczad, ale o uzdrowiskach w budżecie województwa zapomniano. 

„Bezsporne jest, że gminy uzdrowiskowe, to jedne z najbardziej znanych obszarów województwa, poza Bieszczadami”, tym bardziej dziwi go, że władze województwa nie chcą ich wspierać. Szczególnie, że Rymanów i Iwonicz geograficznie należą dla Beskidu Niskiego „gdzie braki w infrastrukturze turystycznej są bardzo duże, a potrzeby inwestycyjne ogromne”, a na dotacje z Programu Rozwoju Bieszczad liczyć nie mogą. 

Nie w mocy urzędu marszałkowskiego jest decydować o tym, co, gdzie i w jakiej wysokości będzie finansowane w ramach programu unijnych funduszy dla Polski Wschodniej, ale przecież marszałek ma wpływ na to, co będzie dotowane w ramach unijnych funduszy, jakim urząd sam dysponuje. Dlatego też „prosimy o uwzględnienie w Szczegółowym Opisie Priorytetów Funduszy Europejskich dla Podkarpacia 2021 – 2027 wsparcia infrastruktury uzdrowiskowej (zadań z zakresu wyposażenia w infrastrukturę uzdrowiskową, w tym urządzeń lecznictwa uzdrowiskowego) położonych w miejscowościach uzdrowiskowych”… - prosi burmistrz Rymanowa marszałka województwa. I przekonuje na koniec: „Nadmieniając, że podkarpackie uzdrowiska są „perełką” na mapie naszego regionu, posiadają lecznicze surowce naturalne oraz inne walory przyrodnicze i kulturowe – potrzebują jednak kolejnych inwestycji, dzięki którym będą mogły konkurować z innymi uzdrowiskami w Polsce”. A tych nie brakuje: starszych, z większymi tradycjami, bogatszych, lepiej rozwiniętych, bardziej znanych i popularnych, a w dodatku stale „dopieszczanych” finansowo przez regionalne władze. W przeciwieństwie do podkarpackich, które w najbliższych latach mogą przegrać z kretesem walkę o zainteresowanie kuracjuszy.

Zadziwiające jest, że władze samorządowe województwa mają dwa własne uzdrowiska, a jednak o nie zupełnie nie dbają – dziwi się burmistrz Farbaniec w bezpośredniej rozmowie - A o te pięć „perełek”, jakimi na podkarpaciu są gminy uzdrowiskowe, powinni zadbać, jak robią to samorządy Małopolski, lubelskiego i kilku innych województw.

Dodaje, że pełne nadziei władze gmin uzdrowiskowych rozpisały już sobie plany inwestycyjne, teraz okazuje się, że tych działań nie będzie z czego finansować. I zapowiada się błędne koło: brak inwestycji, to niższy standard, więc nie zapowiada się, by kuracjuszy/turystów przybyło. Mniej kuracjuszy, to mniejsze wpływy dla wszystkich tutaj, więc i z budżetów gminnych trudno będzie zrealizować choć cząstki planów. 

Zaniepokojone przyszłością najmłodszego w regionie uzdrowiska są władze Gminy Dębica, do której należy spółka Latoszyn Zdrój. Wójt Stanisław Rokosz pisemnie poprosił o interwencję Stefana Bieszczada,  radnego Sejmiku Wojewódzkiego i przewodniczącego Komisji Gospodarki i Infrastruktury. Przypomina w piśmie, że gmina dotychczas korzystała z ze wsparcie finansowego urzędu marszałkowskiego i z programów rządowych, dzięki czemu za pozyskane łącznie 12,5 mln zł unijnych funduszy udało się w błyskawicznym tempie wybudować w latoszyńskim zdroju pijalnię, basen zdrojowy, tężnię, amfiteatr i park zdrojowy.  Efekt: tutejsze unikatowe wody i oferta usług medycznych zdobywają serca kuracjuszy, tylko w 2022 r. wykonano tu 80 tys. zabiegów rehabilitacyjnych, z basenu skorzystało 45 tys. osób, a po parku zdrojowym spacerowało lub truchtało 150 tys. żądnych zdrowia. Ośmielone tym sukcesem i rosnącą popularnością Latoszyna władze gminy zdecydowały się na kolejne inwestycje: budowa obiektu sanatoryjnego, bez którego trudno marzyć o rozwoju uzdrowiska, ale przede wszystkim wykorzystanie wyjątkowych podziemnych wód mineralnych o jedynych takich parametrach w regionie. W perspektywie miał powstać aquapark wraz z basenem, pełnym geotermalnej wody mineralnej. Czy wszystko to powstanie powstanie – zależy od stopnia finansowego wsparcia z budżetu wojewódzkiego i centralnego. 

Złożyłem wniosek, by to Sejmik wystąpił w imieniu wszystkich podkarpackich uzdrowisk, by dokonać na poziomie Ministerstwa Funduszy i Rozwoju Regionalnego zapisu, które stworzyłyby szanse na pozyskiwanie środków – zapewnia – radny Stefan Bieszczad. – Marszałek zgodził się z moją sugestią, najbliższy czas pokaże będą losy tego wniosku. W przeszłości to się udawało. Sprawy nie odpuszczę, wierzę, że nasze starania zakończą się sukcesem.

 

 

Polska Wschodnia „nieuzdrowiskowa”

Alarm w sprawie także podkarpackich uzdrowisk podniósł Jan Golba, burmistrz Muszyny, ale również prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP. Że gminy zdrojowe w niektórych wschodnich województwach nie będą miały wsparcia z budżetów regionalnych, to decyzja władz regionalnych, ale dlaczego takie wsparcie nie znalazło się w programie Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej w perspektywie  budżetowej2021 – 2027? Choć w poprzedniej perspektywie fundusze dla gmin uzdrowiskowych uwzględniono, ku radości „wschodnich” wójtów i burmistrzów. W liście do Ministra Funduszy i Polityki Regionalnej prezes Golba dał wyraz swojemu zaskoczeniu i przypomniał, że „W politykach regionalnych wielu województwa uzdrowiska są traktowane, jako miejscowości, będące motorem napędowym turystyki i turystyki zdrowotnej”, a ta jest motorem napędowym lokalnej i regionalnej gospodarki: od handlu, przez sieć bazy noclegowej, usługi wszelakie, transport, gastronomię, sektory rozrywki i mnóstwo innych dziedzin życia gospodarczego. Przypomina w piśmie, że władze samorządowe Małopolski przeznaczyły z Funduszy Europejskich dla Małopolski (2021 – 27) aż 20 mln zł dla gmin uzdrowiskowych, w zachodniopomorskim postąpiono podobnie, uznając zwoje uzdrowiska za jeden z 7 priorytetów rozwojowych województwa. 

Dokument zawiera nieco danych statystycznych, dowodzących znaczenia uzdrowisk dla narodowej gospodarki: w 47 statutowych uzdrowiskach polskich pracuje 18 tys. osób, kolejnych 80 tys. w otoczeniu uzdrowiska (handel, turystyka, usługi). Nadmienia też o wadze uzdrowisk dla zdrowia narodowego, a to tylko początek długiej listy zalet, jakie w w swoich planach budżetowych winien dostrzegać budżet krajowy. A – przekonany jest prezes Golba – chyba nie dostrzega. Na pewno nie w programie Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej.

To było dla mnie szokiem – przyznaje, kiedy mówi, że fundusze dla wschodnich gmin zdrojowych nagle zniknęły z programu. – Wszystkie uzgodnienia do końca wskazywały, że te środki będą. A w odpowiedzi z ministerstwa funduszy i polityki regionalnej dowiedziałem się, że i ministerstwo zdrowia uznało, że ma inne priorytety wsparcia dla ochrony zdrowia.

Odpowiedź ministerstwa funduszy i polityki regionalnej  nie pozostawia złudzeń: wprawdzie przyznaje, że „pierwotnie program Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej przewidywał wsparcie dla podmiotów lecznictwa uzdrowiskowego, jednak wskutek uwag Komisji Europejskiej w trakcie procesu negocjacyjnego oraz stanowiska Ministerstwa Zdrowia wobec priorytetów wsparcia w sektorze zdrowia w Polsce, ww. obszar został usunięty z programu”.

Takich samych argumentów używano, kiedy w poprzedniej perspektywie budżetowej walczyliśmy o unijne fundusze – przypomina burmistrz Farbaniec. - Że to  Komisja Europejska się sprzeciwia. Hasło używane, żeby się odczepić. Tymczasem okazało się, że jednak te środki udało się pozyskać. 

Odpowiedź podkarpackiego urzędu marszałkowskiego tylko potwierdziła obawy burmistrza. Wprawdzie samorząd wojewódzki potwierdza, że leczenie uzdrowiskowe jest jednym z priorytetów strategii rozwoju województwa do 2030 r., ale z odpowiedzi można wyczytać między wierszami, że dedykowanych gminom uzdrowiskowym specjalnych funduszy nie będzie. W zamian gminy zdrojowe mogą ubiegać się o dotacje z innych unijnych programów, które prowadzi urząd marszałkowski. O ile gminy opracują sobie strategię rozwoju w skali ponadlokalnej. To może zająć lata.  

Dla gmin uzdrowiskowych Polski Wschodniej także Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej ma swoją propozycję: „możliwe jest dofinansowanie infrastruktury komunalnej miejscowości uzdrowiskowych w działaniu Adaptacja do Zmian Klimatu, w ramach którego współfinansowane będą, na zasadach konkursu, projekty kompleksowych inwestycji w zielono – niebieską infrastrukturę, służące adaptacji do i przeciwdziałaniu negatywnym zmianom klimatu”. 

Ani prezesa Golby, ani burmistrza Farbańca takie rozwiązanie nie satysfakcjonuje. Bo do tego tortu stanie kolejka chętnych gmin, a stanąć może każda. Im dłuższa, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zdrojom „coś skapnie”.      

W Krajowym Planie Odbudowy były dotacje dla zakładów lecznictwa uzdrowiskowego, ale przy negocjacjach ministerstwo zdrowia z tego zrezygnowało – wylicza prezes Golba. – Teraz okazuje się, że i w programie dla Polski Wschodniej też nie ma pieniędzy dla gmin uzdrowiskowych, na koniec władze samorządowe Podkarpacia pominęły je w swoich planach budżetowych. Podczas, kiedy właśnie „wschodnie” uzdrowiska wymagają ogromnych inwestycji, by móc konkurować z innymi. Nie tylko polskimi, ale i tymi za granicą.  

I wymienia dwa zasadnicze zagrożenia dla istnienia wschodniopolskich uzdrowisk. Pierwsze polega na tym, że po sejmowych kuluarach krąży projekt ustawy, która zmienia sposób kwalifikacji kuracjuszy do sanatorów. Nowy pomysł mówi, że to już nie NFZ będzie wyznaczał chętnym miejsce na terapie i rekonwalescencję, ale on sam. Naturalnie wybierze tak, gdzie wyższy standard, więcej atrakcji i bogatsza oferta usług. Więc raczej nie podkarpackie kurorty. Z drugim zagrożeniem gminy zdrojowe muszą sobie radzić od lat i do tej pory jakoś się udawało.

Gminy uzdrowiskowe mają mocno ograniczony dostęp do dochodów – podkreśla prezes SGU RP. – Na ich terenie tworzy się mnóstwo obszarów chronionych, wykluczonych pod inwestycje na przykład w przemysł produkcyjny, szereg sektorów usług i mnóstwo dziedzin aktywności gospodarczej. To bezpośrednio dotyka mieszkańców, bo nie mogą prowadzić każdego rodzaju biznesu. Tym bardziej te utrudnienia należałoby rekompensować dotacjami w działalność uzdrowiskową. A zanosi się na to, że przy braku finansowego wsparcia dla tych gmin grozi im zamieranie. To może prowadzić nawet do zaniku funkcji leczniczych w tych miejscowościach. Odbudować się po takiej zapaści będzie im niezmiernie trudno.

 

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie…

A nad uzdrowiskami, szczególnie tymi w Polsce Wschodniej, zbierają się inne jeszcze chmury burzowe, o czym w liście otwartym w połowie czerwca napisali do ministra zdrowia i prezesa NFZ przedstawiciele kilku organizacji. Bo ministerstwo pracuje nad nowelizacją ustawy o lecznictwie uzdrowiskowym, a ta ma wejść w życie 1 stycznia 2024 r. „Czy to jest reforma? Czy likwidacja lecznictwa uzdrowiskowego w Polsce?” – zaczynają swój wspólny list Stowarzyszenie Unia Uzdrowisk Polskich, Izba Gospodarcza „Uzdrowiska Polskie, wspomniane Stowarzyszenie gmin Uzdrowiskowych RP i organizacje związkowe. 

„Najpoważniejszym  zarzutem wobec procedowanej reformy jest zagrożenie podzieleniem społeczeństwa na biednych i bogatych” – alarmują autorzy listu otwartego.  Bo nowela reformy zakłada „urynkowienie” cen pobytu w zdrojach, które same będą sobie określać poziom odpłatności. W konsekwencji w tych górskich i nadmorskich terapia będzie dostępna tylko dla tych, których na to stać, a nie dla tych, którzy jej potrzebują. 

Reforma zakłada też wprowadzenie elektronicznych skierowań dla kuracjuszy. Autorzy listu przekonują, że dla seniorów, dla których cyberprzestrzeń jest kompletnie obcym światem, taka forma komunikacji może zamknąć drogę do lecznictwa uzdrowiskowego. 

I trzeci, ale nie ostatni, z wielu zarzutów wobec reformy: kuracjusz sam sobie będzie wybierał miejsce terapii. List tłumaczy, jakie to powoduje zagrożenia: „Fałszywa swoboda w wyborze uzdrowisk spowoduje dysproporcję: jedne będą oblegane i nie będą w stanie obsłużyć wszystkich chętnych, inne będą walczyć o kuracjuszy i przetrwanie”. A „polsko-wschodnie” uzdrowiska należą do tych drugich. „Nierówne szanse mogą doprowadzić do nawet 50 proc. uzdrowisk” – ostrzegają autorzy listu. A wraz z nimi upadną miejscowe kawiarnie, restauracje, hoteliki, pensjonaty, handel, drobne usługi, wszyscy w nich zatrudnieni… przestaną być zatrudnieni. „Rozwój lecznictwa uzdrowiskowego zostanie powstrzymany na dziesięciolecia, a finalnie może to doprowadzić do jego zagłady Wzywamy, aby branżę tak cenną dla społeczeństwa i gospodarki!” – kończy się list otwarty.

I jeśli mają rację, to poddębicki Latoszyn Zdrój może przetrwa, o ile zamieni się w SPA i ośrodek rekreacyjny, Solina „da radę”, bo kuracjusze o niej zapomną, ale masowa turystyka pozwoli miejscowym wegetować. Bo o rozwoju nie będzie mowy. Za to Horyniec, Iwonicz i Rymanów trzeba czeka bolesna agonia. 

 

Powiązane galerie zdjęć:

Podziel się
Oceń

Komentarze