Rozmowa z prof. Andrzejem Zapałowskim, wykładowcą akademickim. W rozmowie poruszamy tematy związane z bezpieczeństwem Polski i tragicznym wydarzeniu w Przewodowie, które przyniosło śmierć dwóch obywateli Polski. Zapraszamy do lektury.
Jak Pan myśli, które miały miejsce w Przewodowie będą miały wpływ na bezpieczeństwo Polski?
Myślę, że jest to dla nas ostrzeżenie, że jeśli trwa wojna w kraju graniczącym z Polską i używa się rakiet dalekiego zasięgu, to te konsekwencje są już bardzo namacalne. Jeśli chodzi o system antyrakietowy Polski, to trzeba tutaj powiedzieć jednoznacznie, że nie ma krajów, które chronią całe swoje terytorium, zwłaszcza w strefie przygranicznej. Chroni się punkty najważniejsze dla bezpieczeństwa, obronności, a także dla zasobów biologicznych.
Jeśli weźmiemy pod uwagę np. Izraelską „żelazną kopułę”, która jest uważna za jeden z najlepszych systemów na świecie, w zakresie ochrony przeciwrakietowej, to przecież oni też nie chronią całego Izraela. Jak lecą rakiety wystrzeliwane przez Hamas i trajektoria lotów wskazuje, że nie trafią w infrastrukturę krytyczną, ważną dla bezpieczeństwa państwa, czy też w obiekty, gdzie znajdują się ludzie, to te rakiety spadają na pustynię i wybuchają, bo trzeba pamiętać, że Hamas wystrzeliwuje większość rakiet niekierowanych, ale zdarzają się kierowane i te kierowane się neutralizuje, ponieważ bardzo często systemy rakietowy są dwu, trzykrotnie droższe niż systemy uderzeń rakietowych
Dla Polski niezwykłym wyzwaniem jest to, że mamy bardzo duże zapóźnienia. Nasycenie systemami antyrakietowymi i antylotniczymi jest u nas zdecydowanie za małe. Polska jako kraj jest dopiero w trakcie nadrabiania zaległości.
A więc przepychanki polityczne teraz i w przeszłości mają wpływ na bezpieczeństwo polityczne Polski?
My po prostu nie reagujemy wyprzedzająco, tylko podejmujemy działania na już zaistniałe zagrożenia. Nam zawsze brakuje czasu w tym zakresie. Tak samo zakupu uzbrojenia np. program Wisła, który dotyczy systemów ochrony powietrznej kraju, był opóźniany i to jest wina nie tylko tego rządu, ale również tego poprzedniego.
Wczorajsza tragedia pokazuje, że teraz do społeczeństwa dociera, że to, przed czym niektórzy ostrzegają, jest po prostu realne. Niestety, ale społeczeństwo patrzy na zagrożenie bezpieczeństwa kraju z przymrużeniem oka Ostrzegałem o tym ja i inne osoby, które zajmują się sprawami bezpieczeństwa. Podkreślaliśmy, że trzeba przywrócić obowiązkową powszechną służbę wojskową, ale krótkotrwałą. To niestety wyzwala się w wielu grupach społecznych protest: „Jak to? Ktoś będzie nas zmuszał do służby wojskowej?”. A pytanie, czy po prostu armia zawodowa temu podoła. Okazuje się, że nie. Armia zawodowa jest zbyt mała.
Armia zawodowa jest dobra na misje zagraniczne na ekspedycje, a do przestrzennej obrony Polski trzeba setek tysięcy obywateli, którzy są w stanie z bronią w ręku, a także w formacjach obrony cywilnej zabezpieczyć bezpieczeństwo państwa.
Czego więc potrzeba Polsce, aby mogła więc czuć się bezpiecznie?
Potrzeba nam żołnierzy zawodowych, żołnierzy wojsk obrony terytorialnej, czyli ochotników. Potrzeba też powszechnego przeszkolenia obywateli, bo sama wojna na Ukrainie pokazuje, że tam walczy po stronie Ukrainy milion osób w różnych formacjach, a my mamy około 100 tysięcy żołnierzy zawodowych, 30 tysięcy wojsk obrony terytorialnej i pytanie o rozwinięcie mobilizacyjne. Od kilkunastu lat nie ma poboru i my mamy zanikające rezerwy. Mamy osoby przeszkolone w wieku 40 i 50 lat. To jest absolutnym nieporozumieniem.
Ukraina od 2014 roku przygotowywała się do wojny z Rosją. Zmieniały się tam rządy i prezydenci. Jednak wszyscy mieli tego świadomość, o czym pan wspominał (milion osób walczy za Ukrainę). Gdzie nasza elita polityczna popełnia pana zdaniem błędy?
Mamy tutaj dwa zasadnicze błędy: od prawie 30 lat żaden program restrukturyzacji Wojska Polskiego nie został zakończony. Następna ekipa, która przychodziła, burzyła dotychczasowe założenia i te nowe nigdy nie były ukończone, czyli nigdy żaden program restrukturyzacji nie został ukończony do końca, ponieważ nie było kontynuacji.
Kolejną rzeczą jest to, że w 2009 roku Platforma Obywatelska dla poklasku politycznego i wsparcia w wyborach przez młodych ludzi zawieszono powszechną służbę wojskową, czyli mamy teraz gigantyczną lukę w zasobach rezerw osobowych. Polscy politycy postępują tak, jakby Polska była położona geograficznie np. jak Portugalia. Zapominają jednak, że my leżymy na głównym kierunku zagrożeń. Więc my tutaj musimy mieć system powszechny, ponieważ nasycenie wojskiem i nasycenie infrastrukturą wojskową musi być tutaj powszechne, a nie tylko określone wojska na danym kierunku.
Musimy pamiętać o tym, że dzisiejsze wojska operacyjne są w stanie bronić tylko poniżej 10 procent terytoriów Polski, które by było atakowane. Tak mówią dane taktyczno-operacyjne. Musimy pamiętać, że przeciętna brygada wojsk operacyjnych broni średnio pasa na długości 20 km. Oczywiście w zależności od ukształtowania terenu jest to pomiędzy 15 a 20 km i na głębokości 10 km.
Jeżeli weźmiemy terytorium Polski z południa na północ to mamy 600 km a mamy kilkanaście brygad. Więc jeśli to byśmy pomnożyli, to jesteśmy w stanie bronić tylko połowę tego pasa obronić. Czyli mamy bardzo ograniczone zasoby wojsk operacyjny a obrona terytorialna nie jest w stanie w takim zakresie uzupełnić tych braków. Więc te braki muszą być uzupełnione o zasoby rezerw osobowych, ale już przeszkolonych. A nie szkolonych w momencie sytuacjach zagrożeń, bo na to nie ma czasu. To pokazuje idealnie sytuacja na Ukrainie.
Więc w Polsce musi się zmienić podejście do bezpieczeństwa, służby wojskowej. Musi zmienić się podejście społeczeństwa do wielu kwestii, bo niektórzy politycy kierują się tylko poparciem społecznym i robią, to co da im reelekcje, a tutaj nie wolno myśleć o reelekcji, tylko musimy myśleć o bezpieczeństwie naszego kraju.
Chciałbym wrócić do zachowania polskich władz i komentarzy w mediach społecznościowych. Można odnieść wrażenie, że polskie władze zachowały się lekkomyślnie. Mam tu na myśli choćby ministra Raua, który wezwał ambasadora Rosji w Polsce do MSZ i wręczył mu notę dyplomatyczną. Czy nie ma pan wrażenia, że polscy politycy ulegli histerii?
Tak, można powiedzieć, że wielu polityków odczytuje rzeczywistość poprzez emocje, a nie po poprzez twardą analizę sytuacji. Tutaj musimy powiedzieć jednoznacznie, że Amerykanie mieli w powietrzu samoloty, które odczytywały trajektorię lotu każdego pocisku, który był wystrzelony na Ukrainę. Tak samo systemy naziemne NATO w Polsce, jak i nasze własne. Więc uzyskanie informacji z wojsk lotniczych i obrony przeciwlotniczej to jest kwestia kilkudziesięciu minut i myślę, że w Sztabie Generalnym były bardzo szybko informacje, co się stało, ponieważ z rozpoznania elektronicznego te informacje były. Tylko myślę, że niektórzy politycy zagonili się za własnymi emocjami i po prostu zastanawiali się jaką narrację przyjąć wobec tego, co się stało. Tylko w przypadku tego typu działań rakietowych zbyt wiele ośrodków, w tym także rosyjskie namierzały i śledziły skutki uderzeń swoich rakiet. Więc to było jasne i czytelne do odczytania i tutaj widać, że niektórzy politycy za szybko działają w stosunku do przyjęcia racjonalnej analizy własnych ośrodków, które mają w MSZ i w innych miejscach.
Prezydent Ukrainy zaprzeczył, aby był to ukraiński pocisk. W zasadzie można zapytać, czy można spodziewać się jakiś przeprosin ze strony Ukrainy, ponieważ zginęli obywatele polscy. Jednak gdyby do przeprosin nie doszło, to nie obawia się pan, że w Polsce mogą nasilić się postawy antyukraińskie, które i tak są coraz bardziej widoczne w naszym społeczeństwie?
Prezydent Ukrainy popełnił tutaj bardzo duży błąd, ponieważ jeśli Kwatera Główna NATO wskazuje, że był to ukraiński pocisk. Więc po prostu nie rozumiem gry ukraińskiej. Każdy wie, że na wojnie są bardzo różne sytuacje i w razie przyznania się strony ukraińskiej byłoby to bardzo dobrze przyjęte przez polskie społeczeństwo. Stanie na stanowisku, że to nie oni, jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe i tutaj Ukraina powinna zadeklarować np. wypłacanie renty dla rodzin polskich, które straciły bliskich wczoraj. My musimy pamiętać, że takie zdarzenia były np. w relacjach rosyjsko-tureckich, gdzie Turcy strącili samolot, gdzie zginęło dwóch rosyjskich pilotów. Turcy się przyznali, przeprosili, po tym Rosjanie i Turcy po pewnym czasie powrócili do dobrych relacji politycznych. Więc to jest wielkim błędem, że ktoś nie przyznaje się do winy, w momencie, gdy dla pozostałej części świata są jasne i klarowne, bo to będzie po prostu osłabiało wsparcie świata demokratycznego dla Ukrainy.
________________________________________
Prof. Andrzej Zapałowski - Absolwent historii (Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Krakowie), prawa (Uniwersytet Marii Curie -Skłodowskiej, filia w Rzeszowie), doktor nauk wojskowych (Akademia Obrony Narodowej w Warszawie), dr hab. nauk o bezpieczeństwie (Akademia Sztuki Wojennej w Warszawie), studiów podyplomowych z zakresu obronności państwa (Akademia Obrony Narodowej w Warszawie), ochrony własności intelektualnej (Uniwersytet Marii Curie -Skłodowskiej w Lublinie), Szkoły Podchorążych Rezerwy przy Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Pancernych w Poznaniu (podporucznik rezerwy) oraz licznych kursów m.in. Wyższego Kursu Obronnego (Akademia Obrony Narodowej w Warszawie), kursu z zakresu sprawowania cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi w George C. Marshall European Center for Security Studies w Garmisch-Partenkirchen w Niemczech.
Andrzej Zapałowski: Brak przyznania się do winy będzie osłabiał wsparcie świata demokratycznego dla Ukrainy
- 17.11.2022 11:40
Komentarze