Rozmowa z Jolantą Danak-Gajda, etnografem, muzykologiem, dziennikarką Polskiego Radia Rzeszów popularyzującą muzykę ludową, artystów, zespoły regionalne na antenie lokalnej i ogólnopolskiej.
Dostałaś niedawno nagrodę Oskara Kolberga za propagowanie folkloru. Powiedz coś o tej nagrodzie, bo z tego, co wiem niełatwo ją dostać.
– Nagroda im Oskara Kolberga "Za zasługi dla kultury ludowej" to najbardziej prestiżowa i najstarsza nagroda w tej dziedzinie. Przyznawana jest od 46 lat. Jak czytamy na stronie internetowej nagrody: "Honoruje się nią artystów tworzących w dziedzinach ludowej sztuki plastycznej i rękodzieła artystycznego, w obszarze literatury ludowej, śpiewu, muzyki instrumentalnej i tańca. Wyróżnia twórców rozwijających swoje talenty, artystów kultywujących tradycje i autentyczne wartości kultury swoich regionów, organizatorów przedsięwzięć artystycznych popularyzujących folklor i sztukę. Nagradza również badaczy, animatorów i dokumentatorów kultury tradycyjnej, tych którzy, wzorem Oskara Kolberga, gromadzą i przekazują wiedzę o kulturze ludowej, wskazują na jej bogactwo i różnorodność, dokumentują, opracowują naukowo, chronią i zachowują dla przyszłych pokoleń".
Ja otrzymałam to wyróżnienie w kategorii IV dla badaczy, naukowców i animatorów. Jestem bardzo zaszczycona, gdyż na Podkarpaciu od początku istnienia nagrody uhonorowano nią 33 osoby i instytucje m.in. w 2014 roku Radio Rzeszów. W gronie laureatów są tak wybitne postaci jak: docent Franciszek Kotula, prof. Jerzy Czajkowski, dr Krzysztof Ruszel, choreografka Alicja Haszczak, red. Jerzy Dynia. W gronie twórców ludowych są m.in. poetka i pieśniarka Maria Kozłowa z Machowa, rzeźbiarka i garncarz z Medyni Głogowskiej - Władysława Prucnal. Z wszystkimi tymi laureatami spotykałam się wielokrotnie podczas pracy zawodowej i zawiązałam przyjaźnie, wielu niestety już nie żyje.
Moja duma z otrzymanego wyróżnienie jest tym większa, że laureatami Nagrody im Oskara Kolberga są moi profesorowie ze studiów – słynny etnograf prof. Józef Burszta, muzykolog prof. Jan Stęszewski i etnomuzykolog prof. Bogusław Linette.
Ile lat pracujesz w Radio Rzeszów? I jak do tego radia trafiłaś?
– Historia mojego przyjścia do radia brzmi jak anegdota. Studiowałam etnografię, a potem muzykologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W tym czasie, co roku jeździłam z grupą studentów na Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych do Kazimierza Dolnego. W 1985 roku miałam tam nieszczęśliwy wypadek, złamałam lewą rękę w nadgarstku, w szpitalu w Puławach założono mi gips i miałam chodzić z ręką uniesioną ku górze. Było to powodem żartów typu: "skończył się dla ciebie okres gwarancji i zaczynasz się łamać". W tamtym roku na Festiwalu poznałam nieodżałowanego Jerzego Dynię, redaktora Radia Rzeszów. Zapewne zapadła mu w pamięci dziewczyna z ręką w gipsie, bo po roku, gdy zakończyłam studia muzykologiczne, w poszukiwaniu pracy trafiłam do Filharmonii w Rzeszowie, Jerzy Dynia, który właśnie został dyrektorem tej instytucji, poznał mnie. Zapytał jak tam ręka, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że to ten sympatyczny redaktor. Pracy w Filharmonii nie znalazłam, ale Jerzy podsunął mi myśl, by pójść do Radia. I tak od sierpnia 1986 roku zaczęła się moja współpraca z rzeszowską rozgłośnią, a od listopada tego roku etat. W tym roku mija już 35 lat.
Robiłaś materiały o etnografii, historii podkarpackich zespołów folklorystycznych. Zawsze lubiłaś folklor?
– Trafiłam do Redakcji Muzycznej, kierowanej wówczas przez Sławka Żebrowskiego. Uczyłam się dziennikarstwa, od początku też zajmowałam się działką folkloru, choć nie tylko. Poznawałam muzyków, kapele i zespoły. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, ile Ci fantastyczni ludzie wkładają serca w to, co robią, ile kilometrów muszą pokonywać, by dojeżdżać na próby. Byłam świadkiem ich determinacji. Kapele, gdy po przemianach ustrojowych traciły swoich patronów – zakłady pracy, które restrukturyzując się, w pierwszej kolejności pozbywały się kosztownego balastu w postaci zakładowych domów kultury. Wiele z nich nie przetrwało i tylko niektórym się to udało. Pomogli im słuchacze radia Rzeszów, domagając się audycji z muzyką ludową. Tak powstał 29 lat temu - w 1992 roku - popularny do dziś Plebiscyt Kapel Ludowych. Coniedzielne audycje budzą zawsze wiele emocji i mają bardzo wiernych słuchaczy, którzy głosują na swoje ulubione kapele. Dzięki temu odrodziło się co najmniej kilka kapel, tworzyły się też nowe.
Zespoły śpiewacze i regionalne znajdowały swoje miejsce w audycjach Na Ludową Nutę, z kolei kapele folkowe – czyli inspirujące się w swojej twórczości muzyką ludową, prezentowałam w Poniedziałkach Folkowych.
Z tymi kapelami, solistami i zespołami spotykałam się na licznych w regionie konkursach i przeglądach folklorystycznych, gdzie często zapraszano mnie do jury i z których robiłam relacje na antenę radiową.
Zapraszałam do radiowego studia te najlepsze kapele i zespoły, które potem zdobywały nagrody na ogólnopolskich festiwalach. Zarejestrowany materiał i rozmowy z artystami prezentowałam w swoich audycjach, wzbogacając archiwum Radia Rzeszów.
W połowie lat 90-tych zainicjowana została współpraca z wydawnictwem Polonia Records, dzięki której kilkanaście kapel z regionu zostało nagranych w radiowym studiu i wydanych na płytach CD.
Potem przyszły projekty finansowane z grantów Ministerstwa Kultury – Tańce regionów Podkarpacia, Obrzędy rodzinne na Podkarpaciu. Ten ostatni projekt wiązał się z digitalizacją materiałów archiwalnych, utworzeniu tematycznej strony internetowej, ukazała się płyta CD i broszura na ten temat. Poza tym odbyły się warsztaty z zespołami regionalnymi i lekcje w szkołach.
To było bardzo ciekawe doświadczenie dla mnie, bo przekonałam się, jak żywa jest jeszcze kultura ludowa w naszym województwie.
Skończyłaś etnografię, czyli rozumiem, że to, co robiłaś przez lata w Radio Rzeszów, było zgodne z Twoimi zainteresowaniami.
– Mogę powiedzieć, że miałam szczęście zajmować się przez cały czas pracy zawodowej tym, do czego byłam przygotowana na studiach etnograficznych i muzykologicznych i co kochałam. Żałuję, że nie mogłam więcej zrobić, choć pomysłów miałam wiele, ale nie zawsze znajdowały one zrozumienie i przychylność moich szefów.
Masz stałych słuchaczy, jak zareagowali na to, że odchodzisz?
– To było dla nich zaskoczenie, bardzo wzruszające dla mnie były wpisy w mediach społecznościowych, gdy ogłosiłam odejście z radia. Z niedowierzaniem moją decyzję przyjęli członkowie kapel i zespołów regionalnych, w telefonach słyszałam często – Na litość Boską niech Pani nie odchodzi! Co to teraz będzie?
Na szczęście audycje przejęła młoda, energiczna muzykolożka po KUL-u. Mam nadzieję, że słuchacze ją pokochają tak jak mnie.
A czemu ty właściwie odchodzisz z Radia Rzeszów? Czy z propagowania podkarpackiego folkloru nie zrezygnujesz?
– To jest trudne pytanie. Sądzę, że kierownictwo spółki chce odmłodzić kadrę, pozbywając się przy okazji niepokornych osób.
I co dalej, co będziesz robiła na emeryturze? Napiszesz książkę?
– Pomysłów na emeryturę mam wiele, w tym również pisanie książek. Myślę, że nie będę się nudzić. Oby tylko zdrowie dopisywało!
Rozmawiała Małgorzata Froń
Komentarze