Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Marcin Kowalski o mjr. Mireckiej- Loryś: Była człowiekiem niespotykanej wręcz wiary! Głębokiej i autentycznej

Marcin Kowalski o mjr. Mireckiej- Loryś: Była człowiekiem niespotykanej wręcz wiary! Głębokiej i autentycznej
mirecka
Rozmowa z Marcinem Kowalskim, prezesem Młodzieży Wszechpolskiej. W rozmowie wspominamy zmarłą 29 maja 2022 r major Marię Mirecką- Loryś. Kim byla dla naszego rozmówcy? Zapraszamy do krótkiego wywiadu o patriotyzmie i poświęceniu, którego uczyła młode pokolenie pani major. 

Kim była dla członków Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej mjr. Mirecka-Loryś?

Była nestorką naszego środowiska, największym żyjącym autorytetem, na swój sposób wręcz relikwią, ostatnią z przedwojennego pokolenia Wszechpolaków, a jednocześnie Koleżanką, która zawsze z chęcią przyjmowała nas z herbatką, ciastkiem. Mówiła i słuchała, pytała o nasze drobne sprawy, a przede wszystkim uczyła nas przykładem swojego życia oraz doświadczeniem. W osobie Pani Marii pożegnaliśmy pokolenie przedwojennych Wszechpolaków, którego była nie tylko ostatnią, ale i jedną z najwybitniejszych przedstawicielek. Pani Maria i cała nasza przedwojenna organizacja zostawili nam jednak testament. Testament, który musimy wypełnić.

Jakie wartości niosła ze sobą pani major?

Była człowiekiem niespotykanej wręcz wiary. Takiej, głębokiej szczerej, autentycznej. Wiary w Pana Boga, jakiej mogłoby jej pozazdrościć wielu duchownych. Pani Maria wierzyła też w Polskę „prawdziwie niepodległą” i Polskę kochała, bardziej niż własne życie, które przecież przez tyle lat narażała. Wierność – Bogu, Ojczyźnie i Idei Narodowej, i to przesłanie, które tak często od niej słyszeliśmy. Jedno z ostatnich przemówień do gremialnie zebranych Wszechpolaków zakończyła słowami: „życzę wam rozwoju oraz żebyście zawsze byli wierni idei narodowej". Uczyła nas też poświęcenia, bezinteresowne oddanie wartościom, w które wierzyła. Przez całe życie pracowała dla Polski, od wieku młodzieńczego do ostatnich dni życia. Ilu znamy ludzi, którzy w wieku 102 lat jeszcze jeździliby z pomocą na Kresy? A jeszcze podczas naszego ostatniego spotkania opowiadała o książce, którą pisze. Żal, że jej nie skończyła…

Czy miał pan możliwość spotkania z panią major, jeśli tak, to co zapamiętał Pan z tego spotkania?

Miałem zaszczyt spotykać ją wielokrotnie. Pierwszy raz, według mojej pamięci, wczesną jesienią 2017 roku w jej domu w Racławicach k. Niska. Później odwiedzałem ją tam jeszcze kilkakrotnie, pomagaliśmy jako całe środowisko w jej przeprowadzce do Warszawy, tam w miarę możliwości starałem się ją odwiedzać. Jak już wspomniałem, zawsze byliśmy życzliwie witani, częstowani kawą i ciastkami. Już w domu O.O. Bonifratrów, nieraz jak nas odprowadzała, to siostry wiozły na wózku jakiegoś „osiemdziesięcioletniego młokosa”. Pani Maria zawsze patrzyła na to z politowaniem. Niedawno pisząc artykuł naukowy, natrafiłem na wspomnienie Witolda Nowosada o Romanie Dmowskim, który pisał „gdy się patrzyło w twarz uduchowioną pełną siły, w oczy błyszczące doświadczeniem mądrości i siłą ducha wtedy jak błyskawica zjawiała się świadomość, że jest to punkt widzenia ponadczasowy, historyczny. […] te właśnie oczy […] kazały gościowi z czcią dla narodu powtarzać jak ślubowanie święte słowa przez Gospodarza mocą obdarzone „jestem Polakiem, to znaczy…”

Czytając te słowa miałem przed oczami Panią Marię. Jej przenikliwe oczy, w które patrząc, widziało się płomień, błysk i mądrość tamtego pokolenia – jednego z najwybitniejszych pokoleń w naszej historii. Wspomniany wcześniej Nowosad, piszący o swoich osobistych spotkaniach z Dmowskim. A sam, jako lider lwowskich Wszechpolaków był dość bliskim Kolegą Pani Marii, która często opowiadała o ich spotkaniach i dyskusjach. A później z Panią Marią spotykało się nasze pokolenie. Jak w takiej sytuacji nie czuć się elementem sztafety pokoleń?

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama Drukarnia Rzeszów