A my już dzisiaj zapraszamy na rozmowę z artystą, którą przeprowadziła Karolina Winiarska.
Kiedy zainteresował się Pan jazzem i czy była to „miłość od pierwszego wejrzenia"?
Tak, jazz ugodził mnie w samo serce. Największe wrażenie zrobiły na mnie Chick Corea i Miles Davis. Od razu wiedziałem, że chciałbym kiedyś w przyszłości grać coś takiego. W latach 90-tych sam uczyłem się jazzu i próbowałem budować pierwsze jazzowe konstrukcje z kolegami i ten zapał właściwie pozostał mi do dziś. Zawsze mnie fascynuje powoływanie muzyki do istnienia poprzez podejmowanie przeróżnych decyzji: jakich dźwięków użyć, jakich instrumentów, jaką zastosować głośność, jaką kolejność dźwięków... To naprawdę fascynujące widzieć jak powstaje muzyka.
Który moment uważa Pan za przełomowy w swojej karierze?
Nie ma czegoś takiego jak "przełomowy moment", każdego dnia mozolnie tworzę muzykę i doskonalę swoje umiejętności. Ludzie przychodzą i mówią mi, że zrobiłem jakąś karierę, ale ja nie za bardzo wiem o co im chodzi... Z biegiem lat okazuje się nawet, że nic takiego jak „kariera" nie istnieje, a nawet jeżeli istnieje, to jest ona zrobiona z papieru. Warto też wiedzieć, że „sukces" jest bardzo niebezpieczny, potrafi naprawdę doprowadzić do katastrofy człowieka, który uwierzy, że rzeczywiście go posiada na własność.
Fot. Facebook
O Czym Pan jeszcze marzy zawodowo?
Chciałbym w życiu wytworzyć jeszcze bardzo dużo pięknej muzyki, zdaję sobie sprawę, że czasu mam coraz mniej, dlatego coraz uważniej dobieram przedsięwzięcia w których uczestniczę. Nie zależy mi na tym, żeby robić rzeczy odnoszące sukces, tylko na tym, żeby moje wyroby były autentyczne i piękne.
Czy nagrody są ważne w życiu muzyka?
Na początku kariery owszem, ale potem okazuje się, że to artyści są dla nagród, a nie nagrody dla artystów. Parokrotnie zdarzyło mi się otrzymać propozycję przyjęcia jakiejś nagrody, ale kiedy tylko okazywało się, że nie mogę takiej nagrody odebrać osobiście, to otrzymywał ją kto inny, ten kto akurat mógł ją odebrać i zapozować z nią do zdjęcia. Okazuje się, że „nagrody" to pewnego rodzaju gra biznesowo - wizerunkowa. Mnie osobiście nagrody są obojętne, ale doceniam i zawsze jestem wdzięczny, jeżeli ktoś zdecyduje się wykonać taki gest w moją stronę.
Czy koncerty są dla Pana ważne?
Zdaję sobie sprawę z tego, że są czasem w życiu ważniejsze sprawy niż koncerty, ale uważam, że życie bez muzyki byłoby bardzo ubogie. Darwin napisał, że muzyka nie jest człowiekowi w najmniejszym nawet stopniu potrzebna, a więc stanowi jedną z najbardziej zagadkowych czynności. To właściwie mówi wszystko o tym na jakim poziomie rozumienia świata operował ten człowiek. Dla rządzących muzyka często jest tylko jakimś rodzajem biżuterii, ale ja sobie zdaję sprawę z tego, że muzyka może być narzędziem transformującym świadomość, dlatego po prostu robię swoje.
fot. Anna Wloch / Facebook
Jakich emocji możemy się spodziewać w czasie koncertu w Filharmonii Podkarpackiej?
Każdy słuchacz przynosi swoje emocje ze sobą na koncert, jeżeli jakieś emocje będą domagały się uwolnienia to na pewno się pojawią. Podczas koncertu człowiek jest uwięziony w fotelu na jakiś czas i nie ma wyjścia - musi zacząć penetrować swoją własną świadomość. Dlatego właśnie koncerty mogą być narzędziem uzdrawiającym - każde uważne spotkanie ze sobą samym powoduje skok w samoświadomości. A świadomość i samoświadomość to dwie różne rzeczy.
Dziękujemy za rozmowę.
Zapraszamy do Pana Leszka Możdżera:
https://www.youtube.com/watch?v=QouC5xY0feg
https://www.facebook.com/leszekmozdzer
https://mozdzer.com/pl/
Komentarze